Zapraszam do śledznia fanpage'a: Tomasz Fila Photography (KLIK)
na zdjęciu powyższym Grzegorz ( www.polepiony.fbl.pl )
Czuję, że mam ochotę trochę popisać. obawiam się, że mi nie wyjdzie. W głowie zbyt dużo 'śmieci', które zagłuszają dotarcie do obszaru mózgu, który nazywa się 'mądra notka na fotobloga'. Bo nie chcę pisać o tym jakie kupić buty, o tym jak Gaga stała się szatynką czy jak pyszne węgierki goszczę u siebie w domu ... i w żołądku. Nawet wpisałem w google słowo żołądek, chciałem się upewnić czy na pewno dobrze napisałem. I google napisało: Kapryśna sakiewka pełna kwasu. Fajne! zapamiętam sobie, będę pytać znajomych: masz ochotę wypełnić swoją kapryśną sakiewkę pełną kwasu, idziemy coś zjeść? To teraz ja coś wymyślę. Co powiecie na dwuprzedsionkową pompę uniemożliwiającą racjonalne myślenie, hm? :3 hah
słucham nowej płyty the XX, nie pytajcie jak udało mi się do niej dotrzeć <przebiegła istota> dobra jest, teraz tylko niech te dźwięki i melodie we mnie wrosną tak jak z poprzedniego albumu i będę mógł dokonać jakiegoś porównania. Singlowe Angels wrosło we mnie totalnie, przepiękny utwór i to do jego przesłuchania chcę Was namówić, KLIK
zaczynam rozkminianie
ciężkie czasy dla lam vs czasy lamom sprzyjające
myślę, że w naszej ludzkiej naturze leży szczęście. *feels like a Columb* Sądze, że w jakimś stopniu każdy je osiąga, najczęściej pojawia się jako opozycja do smutku, który przynajmniej w moim przypadku koegzystuje z radością, aż przypominają mi się mądrości ludowe z dziadów mickiewicza, te takie że kto nie doznał goryczy to i słodyczy nie pozna, hah. Jestem szczęśliwszy tym bardziej im bardziej mija smutek, im więcej swoich nawet najgłupszych problemów rozwiąże. (jeszcze są stany beznadziei, kiedy nie ma nic. Ale kwalifikuje je do smutków, bo ... nie jest wtedy fajnie) I nie tylko zasada: w tygodniu muszę mieć gorszy dzień, żeby poczuć się lepiej następnego, ale myślę, że może się to sprawdzić też w szerszym, życiowym wymiarze. Wierzę w równowagę między tymi dwoma opozycyjnymi stanami, choć nie wierzę w sumie w równe ilości tych stanów. Myślę, że to już zależy w dużym stopniu od nas czy więcej będziemy się życiem cieszyć czy wręcz odwrotnie. Myślę, że da się przeżyć życie będąc głównie szczęśliwym. I pewnie warto! Ale nie poznać czym jest smutek i być szczęśliwym? Wątpię. Ja egoistycznie chcę czerpać ze szczęścia jak najwięcej, w miarę możliwości zależy mi też by inni dookoła mnie byli szczęśliwi. Bo w tak wielu przypadkach w naszym pozornym nieszczęściu można byłoby zadać sobie pytanie: I co z tego w sumie? Bo zazwyczaj to jakieś naprawdę nieistotne rzeczy urastają do rangi życiowych katastrof. I nie mam na myśli tego byśmy się porównywali do tych, co naprawdę mają gorzej, co w życiu cierpią i źle im się dzieje (na sytuacje innych zawsze będziemy patrzeć baaardzo subiektywnie). Bo świat jest niesprawiedliwy, to tak swoją drogą. Ale nie wierzę, że cuda się nie dzieją. Ktoś to fajnie wszystko ukartował. A teraz to zastanawiam się czy wierzę w te cuda czy nie. Ja w sumie nie mogę się nad takimi rzeczami zastanawiać, nie umiem :c Bo po chwili zaczynam rozkminiać czy świat istnieje, czy jest tylko moim wymysłem, czy czasem nie jestem bogiem swojej własnej schizy, a tylko tak mocno przyzwyczaiłem się do nazywania tego światem pełnym Was. Ale nieeee. Nie mogę. <psychicznie chory Tomek> Muszę i chcę wierzyć w innych ludzi, w ich równie wolną wolę i boskość co moją, bo ludzie są cudowni. I okrutni zarazem. Zwykłem już powtarzać, że moją religią są ludzie, mam wrażenie, że poznałem szczęście już na tyle dobrze, że wiem, że warto by wszyscy inni trwali jak najdłużej w tym stanie. Uszczęśliwiajmy się nawzajem. Nie chcę nikogo krzywdzić, choć czasami mi wychodzi. To taki 'challenge - życie', albo jak jakaś gra, gdzie jak w mario dostajemy punkty za zbieranie monet, to tutaj ze każdą sekundę w ciągu której ktoś będzie szczesliwy dzięki nam :3 Pytanie teraz czy lepiej się skupiać na wszystkich (niemożliwe swoją drogą) czy zawęzić (jak bardzo?) krąg tych, u których uda nam się wywołać uśmiech? Czy to takie ważne żebyśmy wszyscy byli Jezusami, hę? W sumie to nie wiem, teraz wpisałem w google 'jezus' i myślę, że niektóre kobiety albo dzieci śmiesznie wyglądałyby z takim wąsem. A teraz będę liczył na to, że nie będzie wielu ludzi którzy to w ogóle przeczytają co tu wyżej napisałem, bo nie wiem czy warto. A jeśli już ktoś się znajdzie to niech się ze mnie nie śmieje :c Ja po prostu miałem ochotę popisać. Aż sięgnę po kolejną węgierkę ze stresu.
Czy Wy się zastanawiacie nad takimi rzeczami czasami? :C Czy w podobny sposób? Czy ja jestem niedojrzały emocjonalnie czy coś?
w sumie to takie pisanie o niczym. O FIKCJI.
Ale miło będzie tą notkę przeczytać za rok czy za dwa. Pewnie śmiesznie będzie!
Nowe zdjęcia? Hm. Planowany come back - wrzesień
miłego wieczoru, jutrzejszego dnia i kolejnego też, zjedzcie coś dobrego i obejrzyjcie jakiś program Nigelli Lawson, przypomniało mi się dziś o tej kobiecie i aż za nią zatęskniłem, hah.