no cześć
internecie - wróciłem. Czas na reklamę, a potem możecie czytać co tam słychać w świecie Milforda Cubicle
Co Wy na to, by polubić moje zdjęcia na facebooku? Zachęcam do zapoznania się z tym co robię , będzie mi baaardzo miło! Przed openerem prosiłem o dobrnięcie do 900, teraz to już śmiało mogę prosić byśmy zrobili TYSIĄĄC. Jeszcze trochę i to się stanie, dzięki! *_*
Tomasz Fila Photography -> KLIK
Już sam tytuł dzisiejszego wpisu powinien Wam ładnie zasugerować, że będzie to: o, wróciłem z openera to walnę tu jakąś ładną openerowo-relacjo noteczkę. No i tak będzie. Tylko najpierw zdrapię jeszcze trochę schodzącej skóry z opalonego karku i dopiję kawę, choć nie pije się łatwo. Kto pamięta poprzednie odcinki telenoweli - ten może się domyślić, że moja angina powróciła. Kiedy się choruje najfajniej jest być we własnym domu. No i kiedy się choruje to aż się zapomina jak to jest, kiedy nic nie dolega. A potem się tego nie docenia, że jest tak cudownie, kiedy nic Ci nie jest.
Przesiąknięty muzyką od razu wypełniłem całą pralkę kiedy przyjechałem do domu. Wszystko brudne. I niebywałym hipsterstwem się mogę poszczycić, że przeżyłem te 5 dni na polu namiotowym bez kaloszy. Nie będę opisywać ile było błota i jakie było, bo mi fotoblog tu pisze że jeszcze mi zostało tylko 69.8% notki. Na samym klimacie imprezy i o tym jak pięknie spędziłem te dni w świetnym trójmieście, o tym jak kocham galerię bałtycką i plażę w Sopocie też nie chcę się mocno skupiać. Jeszcze o Openerze powiem, że już jestem zapisany na lastfm do wydarzenia Opener 2013. Oby jakoś mi się plany nie pozmieniały jakoś coś, bo będzie mnie boleć, jeśli się tam nie pojawię. Obojętnie jaki będzie line-up. Muszę. Jest tam pięknie, świetnie się tam czuję i słońce tak cudownie tam zachodzi.
Mam ochotę skupić się na wykonawcach, będzie takie małe 'przechwalam się na czym to nie byłem', no ale sam nawet dla siebie mam ochotę to podsumować.
Na PEŁNYCH koncertach byłem kilku, tych dla mnie najważniejszych. Na kilku innych niepełnych, bo biegłem gdzieś pod inną scenę, na jeszcze kilku na kilka utworów, żeby po prostu zobaczyć, żeby gonić gdzie indziej. Na kilku, na których chciałem za to nie byłem. Bo np kto umieszcza Bjork w czasie Gogol Bordello?!
W końcu na żywo widziałem Bat For Lashes, Bjork, Bon Iver, Chłopcy Kontra Basia, Cool Kids of Death, Franz Ferdinand, Iza Lach, Janelle Monea, Jessie Ware, Julia Marcell, Justice, Kari Amirian, Krzysztof Penderecki, Mumford & Sons, New Order, Nosowska, Orbital, SBTRKT, The Cardigans, The Kills, The Maccabees, The Mars Volta, The XX.
Najlepszy koncert? Mojej ulubionej artystyki, którą było mi dane zobaczyć pierwszy (oby nie ostatni!) raz. Bjork. Magia, księżyc, wokal, pioruny i ciarki. Wyjątkowo piękna setlista, po koncercie nie czułem, żeby czegokolwiek zabrakło, choć nie należał do najdłuższych. Dla ciekawych - setlista (KLIK) Wszystko wyśpiewałem razem z rudowłosą (KLIK) i jej cudownym chórem. Kobieta ma klasę, moc i totalnie INNE podejście do dźwięku samego w sobie od innych wykonawców. Totalnie inna i nie do podrobienia, nieporównywalna z kimkolwiek, niczego podobnego na tym festiwalu nie było. Kocham Cię, Guđmundsdóttir - tak napisałem na facebooku od razu po koncercie. I tak jest!
Koncert numer dwa to Mumford&Sons, piękna energia, trochę wsi, ale pogodowo idealnie, na żywo ich płyta nieposiadająca kiepskich momentów brzmi naprawdę super. A i nowe utwory było fajnie usłyszeć. Koncert numer 3 to niezwykle jak to lubię określać - 'surowi i homogeniczni' The XX, robiący wrażenie oddając hipnotyzujący klimat albumu. Zarówno Mumfordzi jak i XX - czekam na nowe, wrześniowe albumy, mrał. Nosowska klasycznie zrobiła świetne wrażenie, nie mogłem sobie jej odpuścić, bo to świetna kobieta. Set SBTRKT - wow! Teraz jeszcze lepiej będzie mi się tego słuchać wspominając te dźwięki, o drugiej w nocy, ostatniego dnia openera w tencie. Miło było też usłyszeć takie utwory artystów, których cenie jak 'Daniel' Bat For Lashes, 'Futro' Izy Lach czy '110%' Jessie Ware. A Kari Amirian pięknie wyglądała! A Janelle Monea to niezły spektakl przygotowała!
Potem fajne 'zaskoczenia' i 'odkrycia Openera', czyli artyści których będę słuchać z przyjemnością, bo mnie czymś urzekli, zaskoczyli, do siebie przyciągnęli. Julia Marcell. Niewątpliwie jej koncert na mnie zadziałał, nie spodziewałem się, że będę na całym, a teraz nawet słucham płyty już w domu. Bon Iver pięknie działa swoim wokalem, Franz Ferdinand porwał, szczególnie gdy usłyszałem dźwięki 'Ulysses', nawet The Cardigans było super gdy tylko usłyszałem dobrze znane nam wszystkim 'My Favourite Game'. Justice poszedłem zobaczyć z ciekawości. Prócz niezwykłej wiksowości tych dźwięków i chwytliwych motywów zaintrygował mnie wręcz KULT tego zespołu, fanklub tego świecągo krzyża i dwóch gości na konsoletach. Ale są nieźli, niech im będzie.
*zastanawia się czy coś pominął. Coś na pewno. Zastanawia się co*
o bjork i błocie już było. Nagi Stuhr? Naprawdę warto było zawalczyć o dostanie się na spektakl 'Anioły w Ameryce' co nie było łatwe. Powinna Was przekonać sama obsada: właśnie Stuhr, Cielecka, Ostaszewska, Chyra, Stenka, Poniedziałek; pięknie to stworzył Warlikowski. Sama tematyka mnie ujęła i choć średnio mogłem wytrzymać 6 godzin (a tyle to cudo trwało, hah) to nie żałuję. Niektórzy kupili nawet bilety jednodniowe by to ujrzeć. W inny sposób - może być ciężko zobaczyć to kiedykolwiek. serio łał, kto zainteresowany - to wygooglować sobie anioły w ameryce.
jest mi dobrze, kocham muzykę, słońce, jedzenie i openera i mój namiot i dziękuję Poli :D
pozdrawiam Was i dalej obczajam to, co mnie w internecie ominęło przez ostatni tydzień, hah
ahoooj