Porażki znane na pamięć dalej zaskakują tak samo.
Utknął mi w ustach śpiew, choć chciałam wykrzyczeć całemu światu co myślę o tej całej sytuacji.
Był styczniowy poranek, gdy wyślizgnęłam się spod kołdry, by nie przerwać Twojego i tak czujnego snu.
Później już było ciągle tak samo, ja uciekałam w pośpiechu robić śniadanie i kawę, o którą zawsze pytałeś od razu po przebudzeniu, i którą zawsze piliśmy razem w niemałym pośpiechu. Zazwyczaj staraliśmy się ukryć myśl, że tak będzie już do końca, bo ten stan rzeczy mimo uniesień wcale nie był czymś wymarzonym. Zagubiliśmy siebie w odbiciu szklanki po niedopitej herbacie, między myciem zębów a szybkim prysznicem przed wyjściem do pracy. Oczarowałeś mnie swoją przenikliwością, którą później znienawidziłam, szczerze mając jej po dziurki w nosie. I mdlałam za każdym razem kłócąc się z Tobą o wybór filmu na wieczór. Nie sądziłam nigdy, że to czego pragnę naprawdę, może zniszczyć całą moją konstrukcję, jednak Ty wybaczyłeś mi te miliony filiżanek kawy pite w samotności przez ostatnie pół roku ze łzami w oczach i każdą kolejną łzę i zwątpienie. Myślałam, że będę szczęśliwa budząc się obok własnych fantazji. Umierałam poniekąd w samotności żebrząc o każdy cichy pocałunek, byłam jednak zbyt dumna by poprosić o wspólnie wypalonego papierosa na przystanku. Umierałam dusząc się łami, jednak o Twoich nie myślałam w ogóle. Zadawałam sobie często pytanie dlaczego poróżniły Nas rzeczy z pozoru normalne, miłe i przewidywalne, skoro i tak oboje pragnęliśmy poczucia bezpieczeństwa, którego w ogóle nie potrafiliśmy sobie zapewnić..
odzwierciedlenie numer 2.