Dżiza, w końcu.
Kolejny wpis w miesiącu, ła, szaleję. Po mojej prawej stos notatek ze współczesnej. Niezdany egzamin, a wlaściwie brak możliwości podejścia. Chuj tam. Akurat kiedy kończę studia. Matko, tyle lat. Tyle lat w tych wpisach, tyle lat w zdjęciach, które można znaleźć już tylko tutaj. Kilka schowanych skrzętnie w folderach, zebranych z fejsowej strony. Nawet nie ból. Nawet nic. Tylko pamiętnik iskrzy sie od słów z przeszłości, bo w nim zostały tak mocno zamknięte, że nie wyblakły. Sama, czysta prawda. Nie. Zbyt duzo kłamstw we mnie samej trwało, potrafiłam oszukać samą siebie. Dobra aktorka. A dzisiaj ta cudowna swoboda, żadnej gry. Czyste, odkryte, nagie uczucia.
Powinnam się uczyć, ale jakoś mi nie wychodzi. Ból zatok rozsadza mi głowę, tęsknota rozsadza mi serce. Pierwszy raz w życiu czuję się tak cudownie wolna. Tak cudownie bezpieczna sama ze sobą. I nnie umiem obojąc myślami tego ogromu spraw, ktore się tak szybko zmieniły. Życie jest nieprzewidywalne. Mówię to ja, człowiek, który myślał, że ma najbardziej ułożone życie. Matko... taka pewna, taka mała mądrala. A tak na prawdę tylko bałam się, że stracę grunt pod nogami. I kiedy już go straciłam okazało się, że nie upadłam. Znam powód, wiem kto mnie trzymał ciągle, kiedy byłam już tak blisko rozpadu.
Dzisiaj po rozmowie z O. na temat powrotu do Rozko przypomniała mi sie zima chyba 4 lata temu. My dwie w dresach, rozko i tanie wino. I moje myśli. Wracam do tego, bo to były początki. Wracam, bo byłam tak obłudna i teraz nie umiem w to uwierzyć. Każdy popełnia błędy, taki los czlowieka. Nie raz i nie dwa zdawałam sobie sprawę ze swoich. I to chyba dzięki nim jestem taka jaka jestem. I niektórym ludziom moge jedynie podziękować, że byli w moim życiu. Absolutnie bez żalu, bo sprawili, że chyba jestem lepszym człowiekiem. A może to kwestia tego, że stoi przy mnie ktoś, pomimo kilometrów, kto najzwyczajniej w świecie wie.
Lubię przyznawać się przed sobą do swojej miłości. Zakażdym razem zaskakuje mnie to, że potrafie tak mocno.