Za siedem godzin trzeba wstać, trzeba umyć buzię, pomalowac się, wsadzić na ciele sukienkę i obiecać sobie, że cokolwiek by się nie stało, będzie wporzo. Za siedem godzin trzeba wstać, a ja jeszcze nie przeczytałam własnej pracy. A co robię? Nawet mało sie uczyłam. Bo nie mogę się skupić kiedy nie ma go przy mnie, kiedy nie widzę jego uśmiechu wieczorem, na dobranoc nie dostaję buziaka, kiedy nie widzę jego zaspanych oczu rano. Oh to takie banalne, przecież to życie, myślałaś, że będzie zawsze? A ja nie umiem się skupić, serio, nie umiem skupić myśli na ksiązkach, notatkach, opracowaniach, bo mam przed oczami jego. Mam przed oczami buźkę, która w takich sytuacjach zawsze była, zawsze! A teraz nikt nie mówi mi uspokój się, będzie dobrze, bo ja tak mówię. A ile czasu go nie widziałaś dziewczyno, zapyta ktoś. Czy odszedł? Zostawił? Faceci... Ile go nie ma? całe czterdzieści i osiem godzin za dwie godziny minie. Czy odszedł? Ależ nie, jutro już wróci i będzie znów przy mnie i bęe mogła wtulić się w jego cudowną szyję. To czegoż głupia lamentujesz? Bo uczucie miłości, które czuję w sobie jest nie do opisania. Rodziera od środka i okazuje wnętrzności, o których nie miałes pojęcia. Obnaża Cię z Twoich własnych uczuć, fobi, lęków, stajesz się nagi. Odziera Cię z Ciebie, zostajesz czymś co ma służyć uczuciu. A czemu teraz? A bo mi to wiadomo. Ale kiedy spędzasz z kimś kolejne lata, świat się zmienia, ludzie, odchodzą, przychodzą, są, nie ma, a to trwa... A trwa nie tak zwyczajnie, bo fajnie, dobrze i miło, ale trwa w sposób burzliwy i nieokiełznany, ale zawsze staje się portem, przystania spokojną, kołem ratunkowym w świecie, gdzie nie ma żadnej pewności... wtedy wiesz dlaczego. Mów mi co chcesz, znam siebie, swoje błędy i ich znaczenie w życiu. Znam każdy zly krok po tej cienkiej linie, ale to jest nierozerwalne. I w życiu zjawia się liczba ludzi, której określic nie potrafię, ale jest jedna, no dobra w moim życiu dwie i z tym się obie pogodzić muszą, taka, która na Twoje życie wpłynie bezpowrotnie. Niczym Helena na Skrzetuskiego, niczym na Bohuna (a tak! bo lubię faceta za jego miłość do granic racjonalizmu). Tak ta miłość wpływa na mnie, zwykłego śmiertelnika, który jutro ma egzamin, boi się, czuje, że nie zda. Na zwykłą mnie z błedami życiowymi i wzlotami, bo też sie zdarzały. Tak ja czuję dzisiaj, że miłość jest uczuciem wcale nie słodkim, wcale nie pieknym, jest uczuciem boskim, które warto kontemplować nawet o północy w przeddzień swojego dnia porażki życiowej. Życie moje jest szczęśliwe, bo mam dwie osoby, które kocham nad życie i sa ze mną pomimo głupoty mojej głowy i cudowną rodzinę, którą oni rownież tworzą.
Mogłabym okazać to w sposób imprezjonistyczno-ekspresjonistyczno-symboliczno-naturalistyczny, alem głupia jak but.
Chlopi, Lalka, Wyzwolenie, Pati dostanie zaliczenie?!