Ty, który go zabrałeś.
Do ciemnej odchłani wciągnąłeś,
by rozpraszał ciemność swym blaskiem,
pokazywał skończonym już duszom drogę,
małą iskrę nadziei.
Wychodzę Ci naprzeciw,
wypowiadam wojnę
toczącą się między kartami
życia i śmierci,
dwóch odległych kontynentów
jednak wciąż przyległych.
Wzywam Cię,
wyzywam,
bluźnię na Twe imię.
Ty, ich nadzieję zapaliłeś,
zgasiłeś moją.
Ty, jego oczy zamknąłeś,
innych zdziwione otworzyłeś.
Ty, zostawiłeś go w moim sercu,
jego w swojej urnie.
Ty, który mi serce złamałeś,
jego na zawsze zatrzymałeś.