Umarłam wczoraj
ze smutku
więcej niż kilka razy.
Włosy mokre od łez
podnosząc z machoniowego stołu,
co chwila zerkałam
czy nikt nie patrzy,
czy nikt nie widzi,
opadały swobodnie
ponownie.
Łka malutka,
łka.
Dookoła morze pereł,
zamarzniętych łez.
Ni jedna łódka
nie pojawi się
na horyzoncie.
Nie ocali wyrzutka.
A malutka
wciąż łka.
Matula sie nie dziwi,
babcia też nie.
Są to one
sprzed lat
tylko serce do innych należy.
Każda swe życie przeżyje.