Stawiać sobie wysokie wymagania.
Mały ideał niczego nie stworzy. Dzisiejszy ideał człowieka,
to wzór średniości, przeciętności i tak zwanej normalności.
Czas pędzi jak oszalały, czasem mam wrażenie,
że ktoś nieuważny zmienił szybkość poruszania się wskazówek zegara.
Dni wypełnione praktycznie po brzegi.
Mało, a wręcz znikome chwile na odpoczynek.
Co zrobić. Jeżeli już nawet trafi mi się wolny dzień,
to i tak calusieńki spędzam poza domem, za każdym
razem w innym celu. Mimo wszystko bardzo to lubię.
A jeżeli już o celach mowa, to powolutku udaje mi się
realizować coraz więcej z nich. Oby nie skończyło
się to tylko na kilku "zwycięstwach" :)
Zdecydowany czas naprawić maszynę do szycia.
Len na jedną z sukien nie może się już doczekać;
tym bardziej, że za chwilę dołączy do niego przepiękna
wełenka na drugą. A tuż po niej materiał na kapturek.
Jeszcze nie zaczęłam, a już nie mogę doczekać się
efektów końcowych :)) Przy okazji wreszcie nie będę
marznąć podczas wyjazdów! To ogromnie motywuje.
***
Wszystkie twarze stonowane. Niemal wszystkie identyczne.
NIJAKIE. Uścisk dłoni taki ledwo. Przytulenie? Chyba nie.
Powściągliwość. Dystans. Absolutna powaga.
Brak jakiejkolwiek emocji. Dlaczego?
Coraz częścięj odnoszę wrażenie, że to ja potrzebuję
pomocy specjalisty. Emocjonalne podchodzenie do tego,
co mnie otacza? W odpowiedzi zdziwione miny. Przejmowanie
się różnymi sprawami? U większości jasno dostrzegalne zatroskanie,
a nawet i współczucie. Otware wyrażanie emocji, niezależnie,
czy chodzi o te złe, czy nawet te najlepsze, stało się czymś obcym.
Czymś, czego należy unikać, a wręcz wstydzić się tego. Coś, co
większość uważa za niedojrzałość i dziecinadę. W takim razie
co jest dla nas lepsze? Tłumienie w sobie tych wszystkich wspaniałych
uczuć? Nie wyobrażam sobie momentu, gdy z całkowitą obojętnością
opowiadam swój dzień. Chwili, w której radość nie może rozpierać
mnie od środka i nie mogę się nią z nikim dzielić. Gdy mimo, że coś
ogromnie mnie złości, przybieram obojętny wyraz twarzy. Nie wiem,
jak można budować przywiązanie, motywację, pasję; jeżeli zrezygnuję
z tak naturalnych reakcji, jakimi są emocje. Obojętność jest w stanie
zabić wszystko. Jak można uznać się za osobę szczęśliwą, jeżeli
tłamsi się w sobie radość, ponieważ tak "nie wypada"? Jak można
odczuwać, przeżywać, doświadczać, jeżeli nie towarzyszą temu
żadne naturalne reakcje? Odnoszę wrażenie, że coraz to większe
grono ludzi zaraża się tą "chorobą" i przyjmuje tę powściągliwość,
dystans i bezbarwność za coś oczywistego i właściwego. A co
gorsza, większość z nich próbuje przekonać do tego i mnie.
Spójność. Zgodność. Autentyczność. Tym można określić emocje.
Czym określić całkowitą obojętność na te uczucia? Nie wiem,
i nie chcę się przekonywać. A gdy znajdzie się jeszcze jedna osoba,
która będzie mnie próbowała w tej kwestii ograniczyć, naprawdę
ciężko będzie mi w spokoju wytłumaczyć, że mnie nie przekona...
Wyrzuciłam z siebie to, co od jakiegoś czasu leżało mi na sercu,
już nie zanudzam skumulowanym słowotokiem; a że na pewno
nie pojawię się tu ponownie w okolicach ósmego marca, to
życzę Wam wszystkim Kobietki wszystkieeego najlepszeeego! Buziaaaki :*