cześć dziewczyny!
z dzisiejszego dnia jestem trochę bardziej zadowolona, niż z wczorajszego. przede wszystkim nie obżerałam się jak durna i poruszałam się. :)
jogurt brzoskwiniowy ze zbożami
bar sałatkowy w pizzy hut <3 wzięłam tylko parę ziemniaczków, reszta to ogórki, kukurydza, fasolka, sałata, kapusta pekińska i kropelka sosu czosnkowego, pyszności!
cztery malutkie bułki na parze z koktajlem truskawkowym - mama chłopaka mnie ciągle dokarmia...
garstka truskawkowego musli
nie jest najlepiej, ale też nie jest najgorzej!
do tego wybrałam się na siłownię. 20 minut marszobiegu pod górkę + 150 brzuszków, rozciąganie i ćwiczenia na przyrządach.
okazało się że skończył mi się karnet. nie wykupiłam na następny miesiąc, bo zastanawiam się nad zmianą siłowni/przepisaniem się na basen. na tej mojej jest bardzo mało sprzętów, do kardio jest tylko bieżnia i orbitrek. orbitrek dodatkowo się zepsuł...
dodatkowo wkurza mnie, że moje stawy źle znoszą obciążenie i przy najlżejszym biegu umieram z bólu. chyba faktycznie biegi zamienię na ten basen, bo w wodzie aż tak mnie nogi nie bolą. jakie jeszcze widzicie rozwiązanie? :)