Minęło 1,5 roku. Od 30 czerwca, czyli od mojej ostatniej wizyty, życie faktycznie (jak napisałam w ostatnim poście nabrało życia). Teraz je utraciło, stanęłam na rozstaju dróg. Wróciłam do phb, wróciłam na stare śmieci. Dostałam ciężką lekcje życia... teraz dławie się powietrzem, bo jest go za dużo.
Spokój ducha... poszukiwany...
Budowałam na słowie dom
Na słowie lepkim jak glina
Nie wiedziałam tylko, że On
Tak niewiele ze mną wytrzyma
Dom powoli osuwał się w dół
I odsłaniał swe fundamenty
Nawet ptaki w przelocie omijały go
Nie pojawił się tez u mnie żaden święty
A teraz stoję na moście
I palce grabieją mi
Słyszałam, że w niebie przyjmują
Pójdę tam, zastukam do drzwi
Powiem Panu: Przyjmij mnie, miły
Tyle zalet mam, uwierz mi
Będę sprzątać i szyć, będę śpiewać i pić
Będę tańczyć przez całą noc
A kiedy zabraknie nam jadła
To ukradnę coś, uwierz mi
Tylko nie każ mi, Panie, nie każ domu budować
Bo na dom ja nie mam już sił
Użytkownik niepamietaj9
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.