photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 5 MAJA 2014

totalne obniżenie terenu

Wbieg na szczyt i totalny upadek w ogromny dół. 

 

 

No właśnie, "ogromne obniżenie terenu", w to właśnie wpadłam. Porażka za porażką poganiała kolejną porażkę. Po raz pierwszy żaden bieg z trzy-etapowych zawodów - totalnie mi nie wyszedł. Dlaczego? i to jest najtrudniejsze pytanie jakie sobie zadaje. Nie wiem - a to najgłupsza odpowiedź, ale tylko ona mi się nasuwa na myśl kiedy pomyślę o minionych zawodach - Baltic Cup 2014. 

Ale zacznijmy wszystko od początku. 

Przed porażkowąporażką jaka spotkała mnie na zawodach, byłam na obozie. Już w poniedziałek wyjechałam na tereny jakie dają nam pomorskie lasy w Sztutowie/Stegnie/ Kątach Rybackich. Każdy trening to przemyślane, opracowane warianty. Szybkość i precyzja - właśnie to towarzyszyło mi na obozie. Warianty wybierałam już nawet dwa punkty przed. Z łatwością przychodziło mi bieganie na terenie Sztutowa. (Może to dzięki feryjnemu wyjazdowi z chłopakami na mapy.) Tempo też nie najgorsze, co prawda nie zawsze tak mocne jak na zawodach, ale próbowałam trzymać tępo. Szwajcarka - idealnie po azymucie; korytarz, precyzja w każdym calu, zero odchylenia; trening wejście-wyjście, najlepiej! ; długi bieg, bez błędnie. To w czym tkwi problem? 

Pytam się w czym kurde tkwi problem, że na treningach potrafię biegać idealnie, wyśmienicie, wspaniale a na zawodach robię błędy?! 

I właśnie nadszedł czas na Baltic Cup. 

Na każdym biegu (a było ich trzy) zrobiłam od 1 do max 3 błędów, tyle, że kosztowały one mnie naprawdę sporo czasu. Patrzę się w mapę i na moje przebiegi i zupełnie nie rozumiem jak mogło się to stać. Przecież wybrałam wariant, miał być idealny! Niestety. 

Dnia pierwszego zrobiłam ogromny błąd na pierwszy punkt. Wybiegam ze startu, obracam mapę, ustawiam i jednocześnie szukam na niej startu. Przebieg na pierwszy punkt? już jest! Zaczynam atakować z drogi, obniżenie, górka, mulda, obniżenie, a nagle zmieniam kierunek i ląduję koło bagna?! nerwy! nerwy! nerwy! jeszcze raz. Kiedy w końcu znajduję punkt pierwszy chcę jak najszybciej dobiec do następnego pk. SZYBKOSZYBKOSZYBKOSZYBKO! Ale w tej szybkości, nerwach zapomniałam o precyzyjnym czytaniu mapy, które w tym terenie było najbardziej konieczne. Znowu kolejny błąd. Obniżenie, górka, obniżenie, górka, ale gdzie do cholery jest ścieżka którą miałam przebiec! Obniżenie, górka, obniżenie, górka, niech to szlag! gdzie to jest. Już cała chodzę, ale dopiero teraz uświadamiam sobie dlaczego ja po prostu nie stanęłam, uspokoiła się i zaczęłam teraz szukać tego punkt. Nie, bo wszystko na hura, bo już widzę zawodniczkę która mnie goniła. Teraz tylko jak najszybciej jej uciec. Niestety to tak nie działam. Resztę trasy próbowałam nadrabiać to, co straciłam na dwóch pierwszych punktach. Niestety rezultat biegu był słaby. 

Drugi dzień? Chyba zapomniałam sobie powiedzieć "nigdy do cholery nie mów sobie, że dobrze ci idzie! " 

Podbijam piąty punkt i prowadzę! Siła w nogach, idealne wejście na punkty! Ale nagle wskakuje rozproszenie uwagi tym aby zgubić ciągnącą się za mną zawodniczkę i cały czar pryska jak przy pstryknięciu palcami. Jak już zrobiłam błąd na 6pk, to następnie w nerwach wcześniej nie wybrałam wariantu na 7pk. i na HURA! a co mi tam. 

Następne punkty szły już znacznie lepiej, nadrabiałam ale znowu rezultat biegu był słaby.

Trzeci dzień? No nie, jeśli nie wyszły mi zupełnie dwa pierwsze to chociaż trzeci mi musi wyjść!

Spinka na samym starcie, ale początek rozpoczęłam dobrze. Pierwszy mały błąd na minutę na 3pk z powodu niedoczytania mapy. No to teraz petarda na 4pk! Taka petarda, że znalazłam się zupełnie na innej ścieżce co powinnam. Obniżenie pasuje, górka jedna druga też, ale! dlaczego tu jest kolejna ściecha która nijak nie pasuje mi do mojego wariantu? Pięć przekleńst i petarda po górkach do punktu. "Biegnę biegnę aż się zegnę i pod górę i do dziury." Znowu go przebiegłam. Jedyna myśl chodząca po głowie, to aby zejść z trasy, skończyć tą porażkę i myśl że ja się do tego sportu jednak nie nadaje. Ale zaraz jest, jest rów! Jest rów, to przez górę, obniżenie i atakować na kopczyk! Wiedziałam, że po takim błędzie nie jestem już wstanie niczego nadrobić. Ale biegłam tak, jakby tego błędy na początku nie było, jakbym zaczynała bieg od nowa. 

To były najgorsze zawody na jakich do tej pory byłam. Oczywiście pod względem moich biegów, błędów i mojej totalnej głupoty. Błędy jak u żółtodzioba. Teraz pora wyciągnąć jakieś wnioski z tego, bo przecież nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki czy dwa razy nie wpada się w to samo bagno. 

Co będzie, zobaczymy. 

 

 

Znowu stawiam piwo wytrwałym. (; 

Komentarze

~cztelniczy czemu nie ma nowego wpisu?
20/05/2014 20:01:44
nieograniczona nie miałam czasu, ale nadrobię :D
04/06/2014 17:22:39

valois Przeczytałam całe!
05/05/2014 20:38:55
nieograniczona ale jesteś za młoda na piwo !
05/05/2014 21:22:38

~fan Aniu! Wg mnie każdy ma swoje lepsze i gorsze dni :) pomyśl o tym ile już krwi napsułaś dziewczyną z Azymutu podczas gdy przybiegały za Tobą :) to chyba świadczy o tym ze się jednak do tego nadajesz :) Najważniejsze aby się nie poddawać :)
P.s. to kiedy 30 km do osw ?? :P
05/05/2014 1:33:55

Informacje o nieograniczona


Inni zdjęcia: Sweterk na chłody w sam raz. halinamKowalik slaw300#birthdaygirl qabi1411 akcentovaZwierzęta za kątków świata bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11