wiatr w oczy

Lekko zaniedbałam pisanie postów na moim photoblogu. Nie wiem czy pisanie ma jaki kolwiek sens- ale niech stracę. To tylko parę minut, napisanie kilku zdań o nieudanym biegu. 

Tegoroczny long, 13.04.2014, rozpoczął się podróżą pociągiem, nigdzie indziej jak do Poznania. (Zauważyłam, że już newet jadąc pociągiem zasypiam gdzieś w Taczanowie i idealnie budzę się gdzieś między Kórnikiem, a Krzesinami. Jakieś takie wyczucie? ). Później z pod nocnego świecącego chlebaka czyli poznańskiego pkp Głównego wraz z Kornikiem, Kosą, Drucikiem wskoczyliśmy do trenerskiego samochodu pani trener Kornik i wyruszyliśmy na północ. Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce, zwiedziliśmy rzutem oka Puck i skoczyliśmy zapełnić nasze głodne brzuszki dobrym żarełkiem jakie serwowała tutejsza knajpka "Emi" (swoją drogą mają dobrą paste z warzywami, polecam Ruda). Wieczorem poszłam z Kornikem na rozruch. Na następny dzień czekała nas zawzięta rywalizacja na trasie 11,2km trasy przygotowanej przez UKS Azymut 45 Gdynia na mapie Zdrada. (nie przypadkowo ta mapa nosi taką nazwę...). Wszystko układało się świetnie! Miałam wystartować, spokojnie, nie szaleć ale trzymać się w miarę z przdodu! Na samym starcie siężko było w odległości ok 200m włożyć opisy punktów do opisownika i jednocześnie czytać mapę. Niedługi przebieg na piewszy punkt. Wszystko pięknie. Udało mi się 'wyjść' z pociągu ludzi biegnących do swoich punktów. Pierwszy, drugi, trzeci! Idealne wejścia! Powrót na węzłowy.. tego się spodziewałam, że nie trafię na pk na który jeszcze jakieś 4minuty temu wbiegałam.. Kolejna pętla.. pięknie! Newet wejście na węzłowy 61 bardzo czysty! Zaczęło się, długie przebiegi na których jest czas aby uczyć się mapy. Przebieg na 8? Bułka z masłem! Przebiec drogę, złapać przecinkę, dopiec do srzyżowania, skręcić w lewo, długa prosta, znowy skrzyżowanie, w prawo, prosto, wbiec w drugą ścieżkę po lewej stronie, tylko chwile i już łapać górkę. Syf pod nogami, gęsto - ale jest dobrze, zbiec z górki i znaleźć swój dołek! Zrobione! Ale mi super idzie! 9pk, bez poblemu! 10pk, obiec ogrodzenia z prawej, skręcić w lewo, za bagnem znowu w lewo. Idealnie! Teraz już może byćtylko lepiej! 11 - przecina, las, ścieżka, atak! Jest ekstra, super bieg, świetnie się czuję. mogę szybciej! Lewo, prawo, lewo, las, prawo. Momencik, coś mi nie pasuje, coś jest nie tak... Błąd, błąd, błąd.... w końcu musiało się to stać. Za dobrze szło.. Kiedy w końcu dobiegłam na 12pk siły zupełnie mi opadły... Jeszcze jeden długi przebieg, wodopój, wezmę żel, ostatnie dwie pętelki i koniec. Szkoda, że nie wyszło tak łatwo jak to się mówi... Dobieg do węzłowego 13pk, chodź brak sił to rezultat dobry. Pierwsza pętla, nie najgorzej, ale za to druga - porażka.. Brak 'zimnej głowy', zmęczenia zrobił swoje. A zapomniałabym, przedostatni punkt nr 20 (48) - przebieg idealny! :D

Mogłobyć lepiej, znacznie lepiej. Miało być lepiej. Nie wyszło.

Był to pierwszy start w Misrzostwach Polski. Przede mną sprint, średni, klasyk, nocny i sztafety. Co będzie? to się okażę.

Teraz muszę się skupić na treningach i na swoim zdrowiu. 

Następne zawody za tydzień. Dozobaczenia! 

Stawiam piwo osobie która przeczyta cały post! (; 

 PS. piwa się skończyły ;p 

inst: 

annie_mati