nie do końca miałam zamiar w ogóle pisać to podsumowanie. ale chyba warto. robię to od pewnego czasu i to już pewna tradycja.
więc tak. rok 2016. najlepsze imprezy z dziewczynami na pierwszym miejscu a na drugim najgorsi faceci. szukanie kogoś na siłę. cztery niepotrzebne relacje, przez które teraz mam wrażenie, że po prostu nikt do mnie nie pasuje. sporo wylanych łez i jedno małe zauroczenie. egzaminy na drugim roku studiów, przez które przeszłam gładko. nowe tatuaże. praca w szpitalu, która poza niewyobrażalnym zmęczeniem i wycieńczeniem organizmu dała mi duże doświadczenie. pierwsze zwłoki. i w sumie dwa zgony. (no co, to przecież ważne). spotkania z T. i to ostatnie, po którym do mnie dotarło, że już kompletnie nic do niego nie czuje. i fakt, że potrafię mu odmówić. koniec przyjaźni, bo to przecież nastąpiło w tym roku. trzeci rok studiów nadal z upadkami ale z przekonaniem, że nikt mi nie wmówi, że się do tego nie nadaję. z wyjazdów to finlandia w ferie i hel latem. coś jeszcze? chyba to by było na tyle. ten rok przeleciał mi cholernie szybko.
a 2017? będzie przełomowy. pełny ważnych życiowych decyzji. koniec studiów. i pytanie co dalej. kwestia wyboru miejsca zamieszkania i nie chodzi mi tu o cztery kąty. decyzja co do pracy. i ewentualnej dalszej nauki. a przed tym wszystkim koniec studiów, egzaminy, najważniejszy egzamin zawodowy i obrona pracy (jeśli ją napiszę hihi).
czego sobie życzę? podejmowania dobrych decyzji. zaprzestania poszukiwania kogoś na siłę. troszkę większej ilości pozytywnego myślenia. skończenia studiów i co za tym idzie uzyskania dyplomu i możliwości rzucenia tą śmieszną czapką. nie wiem czy mam sobie życzyć miłości bo na obecną chwilę nie wiem, czy w ogóle jej chcę. pracy, którą będę lubiła i dobrych ludzi wokół mnie, nieważne gdzie w końcu będę mieszkać. i zdrowia, co? bo przecież zdrowie najważniejsze.
więc sylwestrowa domówka u mnie w poznaniu. w najlepszym towarzystwie.