Nie będę. Nie będę. Już nie będę mówić nic.
W zamian chciałabym tylko jednej rzeczy. Jednej, maluśkiej, praktycznie nic nie wartej.
Proszę tylko o odrobinę spokoju. O odrobinę ciszy.
Proszę, wręcz błagam.
I przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Że pierwszy raz nie obchodziły mnie czyjeś uczucia.
Co powinno być odpowiednią karą?
Naprawię to, obiecuję. Na prawdę obiecuję. I tego słowa dotrzymam.
Nikt już nie będzie cierpiał przeze mnie.
Nikt tego nie chce.
Zostawcie mnie, proszę. Chcę wreszcie przestać. A to wszystko tak mocno prowokuje.
Oczekujecie ode mnie więcej, niż jestem w stanie zrobić. Ale zapewniam was, że bardzo się staram temu wszystkiemu podołać. Tylko, że powoli to robi sie za trudne.
Szukam pomyłek.
I wciąż mam cichą nadzieję, że kiedyś będę idealna. Boję się.
Czuję się jak śmieć.