Chciałabym byc taka szczęsliwa jak moja mama. Ona uwielbia dzieci a za nie długo będzie miała małego bobaska, będzie najszczęsliwsza matką na swiecie, Daria najszczęsliwszą siostrą a Tato, sami wiecie. Ja też się bardzo cieszę lecz mam też swoje słabe dni.. Czasami mam ochotę się nie ubierac, nie wychodzic z pokoju ani nic nie jesc normalnego tylko chipsy, kawa, czekolada i może wino.. te rzeczy często poprawiają mi humor lub po prostu dotrzymują towarzystwa. Uwielbiam byc sama w pokoju, wypłakac się do poduszki lub miska, lecz czasami nie mam do kogo się odezwac.. Mamie się nie wypłaczę, nie pogadam bo nie chce obarczac jej swoimi problemami, nie chce żeby była nieszczęsliwa przeze mnie, mogę udawac że jest dobrze gdy jest źle, mogę pomagac innym żeby oni byli szczęsliwi, w tym jestem dobra tylko nie rozumiem dlaczego nie potrafię sobie poradzic z własnym życiem. Sama nie potrafię go ogarnąc, pomagam innym ale sama sobie nie potrafię.. Już nie mam pomysłow, dlaczego zawsze tak jest że jak ktos ma problem to mogę mu pomóc od zaraz i mam masę pomysłów żeby go pocieszyc lub żeby go wesprzac lub pomóc ale jak ja mam drobną sprawę i muszę cos z nią zrobic to mam pustkę w głowie na której się całe myslenie zaczyna i zarazem kończy w ciągu ułamka sekundy. Kiedys na starym fbl pisałam że ludzie nie potrafią doceniac to co mają, lecz ja sama chyba dokładniej tego nie robie, zdaje mi się że sama olewam wszystko co dobrze a czepiam się o byle co jak jest cos źle, powinnam wziąsc bardziej na luz lecz psychika mnie już dobija a zarazem się wykańcza. Okej wiecie co niemam teraz czasu się tu wyżalac Lece, pa ;*
"...Miłość dodaje otuchy jak promień słońca po deszczu..."