Leże sobie chora i przy ogromnej nudzie zajrzałam tutaj.
Przeglądająm stare fotografie, czytam co działo się w moim życiu...- miło tak powspominać.
Trochę jakbym czytała historię innej dziewczyny.
A może nawet kilku osób.
Sama, bez bicia, przyznam, że zmieni(a)łam się.
Moje podejście do życia (ku uciesze moich najbliższych) też.
Zagorzała singielka, dużo zabawy, dużo przypałów - o matko święta, to ja?
A tak poważnie - zmieniło się tylko to pierwsze :P
Teraz mam faceta, którego nie zamienię na żadnego innego.
Teraz mam kogoś, z kim spędzająć 24h na dobę nie dostaję na głowę.
Śmieszne, bo dawniej nie lubiłam poświęcać zbyt wiele czasu tylko dla jednej osoby (wiem, trochę egoistyczne).
Czuję się super (psychicznie póki co:p) i mimo, że jest wiele spraw do załatwienia przed nami,
Wiem, że razem sobie poradzimy.
Kiedyś, ktoś mi bardzo bliski, negując moje zachowanie, (nie?)świadomie przekonując mnie do miłości, powiedział:
"Sam człowiek sobie nie poradzi. Tylko razem można coś więcej zdziałać."
Dziękuję za te słowa. Wtedy się zdenerwowałam, bo "JA nie dam rady?!", teraz wiem, o co dokładniej chodziło.
Teraz też wiem, jaki błąd popełniałam, ufając i czekając na osobę, która nie miała żadnych wartości w sercu.
Teraz wiem, że nigdy więcej nie dam się nikomu zranić.
Teraz wiem, że w miłości trzeba tyle samo dawać i brać.
I to jest piękne.
Nauczyłam się kochać.
Dziękuję Filip.
Wszystkie wzloty każdy dół
Dzielę z Tobą pół na pół.