Zmieniłem całkowicie tryb dnia. Od marca z reguły nie chodzę spać przed 1, a teraz fragment "now it's 3 in the morning and I'm tryin' to change your mind" Arktisów mogę śpiewać z czystym sumieniem co kilka dni.
Nauczyłem się sporo nowych rzeczy. Wiem, że ujemna delta to coś przyjemniejszego niż brak rozwiązań, że aluminiowy pręt o średnicy 6,9 mm zrywa się przy naciągu 4,5 kN and I know what is and how to use a termocouple. Albo co zjeść za 5,60.
Nadal nie potrafię dzwonić przez telefon.
Paradoksalnie chcę świąt. Od kilkunastu lat nieudane, od zawsze rozczarowujące, od niedawna niewyczekiwane.
Wszystko byłoby normalnie gdyby nie wczorajszy, durny śnieg. Z ekipą 5 takich samych zjebów śnieg nie jest tylko śniegiem. Jest darciem japy, śpiewaniem Let It Snow o 9 rano oraz rzucaniem się śnieżkami. Wtedy ma się ochotę na robienie pierniczków, bieganie po sklepach, dawanie udanych prezentów i śpiewanie kolęd. Pieczenie pierników jest chyba moją ulubioną czynnością. Ever. Od roku czekam na kolejną możliwość, bo miny przyjaciół obdarowanych ciastkami w kształcie aniołków i misiów z fiutami są bezcenne.
Lipa, że ostatnich snów nie pamiętam
Dick.