Czas powstania pomysłu na tę książkę sięga jednak o wiele dalej i głębiej...
Duchowością szeroko pojętą interesowałam się od zawsze. A dokładnej odkąd przyszłam na świat w bardzo katolickiej rodzinie od strony Mamy - Babcia, była wspaniałą osobą. Dalej uważam ją za mojego osobistego Anioła& Śpiewałyśmy w kościele kiedy tylko była okazja, nawet codziennie. Uczestniczyłyśmy we wszystkich możliwych obrzędach, różaniec odmawiany był w domu każdego wieczora o dwudziestej trzydzieści, pacierz rano i wieczorem. Obrazy świętych, Matki Boskiej, Jezusa, aniołów wisiały na wielu naszych ścianach. Po przyjęciu Komunii Świętej w wieku 9 lat mogłam zostać ministrantką w naszej parafii. Przepiękne czasy. Pełne dedykacji, dyscypliny, oddania, a zwłaszcza budowania mojej osobistej relacji z tym co ponadczasowe, tym, co niewidzialne, ale wyczuwalne, a zwłaszcza z tym, co po prostu pewne. A pewna jest na pewno śmierć. Kiedyś wszyscy odejdziemy z tego świata w takiej formie w jakiej aktualnie się prezentujemy.
W 2015 roku będąc zupełnie spontanicznie na sylwestrze w sierpniu w Katowicach! Nie pamiętam dokładnie nazwy miejsca, ale wiem, że była to noc latino w rytmach bachaty głównie. Przetańczyłam wtedy dobre kilka godzin z Olkiem, który interesował się w tamtym czasie nie tylko sztuczkami karcianymi, w których był zresztą nieopisanie doskonały, ale również psychiatrią. Opowiedział mi pierwszy raz o Oshu, hinduskim guru, którego książki zaczęłam zgłębiać z wielkim zainteresowaniem. Było to jak otworzenie wrót do nowego świata. Coś zupełnie rewolucyjnego, komplementującego wiedzę do tej pory zdobytą. A mianowicie, kwestie duchowości, ego, śmierci jako przejścia do innego stanu świadomości, emocji, a także zrozumienie pewnych prawd o świecie, których wcześnie nie byłam świadoma.
Tak pokrótce wyglądała podróż do 2016 roku, kiedy to studiując w Krakowie filologię hiszpańską byłam na fantastycznej imprezie z moimi najbliższymi wtedy Madzią G. I osobą, którą ona mi wtedy przedstawiła: Karoliną H. To właśnie jej wspaniały głos, niesamowity głos pamiętam, że dodawał całego piękna tamtejszemu wieczorowi. W międzyczasie w tle ktoś otwierał kolejną butelkę szampana. Nie, nie, nie. Nie był to Don Perignon, Veuvet Cliquot, Ruinar, czy Laurent Perrier, ani Moet Chandon (dużo nowych nazw poznałam od czasu studiów, i wiele z nich nie sprowadzało się do ruskiego szampana, który w tamtych czasach był najtańszy, a zwłaszcza najsmaczniejszy). I nagle zrozumiałyśmy, że w życiu są takie chwile wielkiej synchronizacji, kiedy wszystko po prostu czuje się dobrze całym sobą. Miejsce, osoby, czas i cała otoczka bąbelków.
Zdecydowanie pomysł na tę książkę narodził się wtedy, ale musiało minąć trochę czasu zanim zaczęłam sama weryfikować wiele rzeczy o których wcześniej czytałam, by móc dzielić się ich interpretacją w tej pozycji.
Miłość do literatury, do języków, do inspirujących i głębokich rozmów z ludźmi z całego globu, związki partnerskie, które najbardziej weryfikowały moje zrozumienie rzeczywistości. I ostatnie: siła głosu, który wiecznie sprowadzał mnie do chwili obecnej. Do dźwięku teraźniejszości, do tego ulotnego, uchwytnego w promieniu ułamka sekundy. Który okazał się najcenniejszą całością.
A oto link do mojej pro-pozycji:
https://www.empik.com/dzwiek-otwierajacego-sie-szampana-katarzyna-izdebska,p1391390363,ebooki-i-mp3-p#ProductDescription