Zniesmaczona lala jeszcze sprzed chorowania :D
Tak więc, a nocy przeżylysmy mały horror, bo Kalina zaczęła kaszlec, dusić się i wymiotować flegmą, poleciałam po pielęgniarki, ale one tylko powiedziały jak ja układać w takiej sytuacji, ale że lekarz dopiero o 9 rano na obchodzie, to one nic więcej nie pomogą, PORAŻKA nr 1. Mało spałyśmy, Kalina przez kaszel, no a ja z wiadomych przyczyn, w końcu po 5 padła i zasnęła tak dość mocno, po czym o 6 przyszli nas budzić na ważenie, no ja nie mogę. Biedne chore dziecko, każda minuta snu na wagę złota, a tu ją budź... No ale ok, standardowo pytania o to ile wypiła, ile zrobiła kupek, sratatata.
Na obchodzie, lekarz nawet nie chciał jej oglądać, powiedział tylko że jeśli będziemy umieli ja nawodnić to po południu wyjdziemy do domu, sama upomniałam się o osłuchanie, bo przecież ten kaszel nie jest normalny, miesiąc temu miała katar i wiem już jak wygląda kaszel kiedy ścieka wszystko do gardła, a to zupełnie nie to. Więc inna lekarka ja osłuchała i mówi, że słychać szmery, z łaską poszedł ordynator, osłuchał ja i co? Nnno zgadnijcie! TRZEBA OBSERWOWAĆ. Zagotowałam się!!! Obserwować i czekać na co?! Na zapalenie oskrzeli?!
Całe szczęście później przyjechała mama M i razem ją obserwowałyśmy i działałyśmy jak się krztusiła...
W końcu wybiła wyczekiwana 16, idziemy na ostatnie ważenie, już wszystko spakowane, a tu się okazuje że znowu waga nie tak i oznajmil z laską że mamy jechać kupić banany i mamy jej dawać do jedzenia i ZOSTAJEMY DO JUTRA. Jakbym dostała w twarzy... Nawet jej nie ubierałam, poszłam do pokoju i się popłakałam, no bo po co?! Nie dają leków, obserwują wcale nie obserwując, bo przychodzilo dwa razy dziennie pytając ile zjadła, ile wypiła i ile kup zrobiła, ale ani nie wiedzieli jakie te kupy, no NIC. Więc podjęliśmy z M decyzję że wychodzimy na własne żądanie, bo tak ją 'leczyc' możemy równie dobrze sami w domu, a tam przynajmniej będzie miała spokój...
Na jutro jesteśmy umówieni na wizytę u naszego lekarza, zobaczymy co on powie, a jakby w nocy się coś działo to pojedziemy do innego szpitala i niech się wypchaja...
A najlepsze, że kiedy go zapytałam skąd ta krew w tej kupię, to najpierw mnie wyśmiał pt. 'jaka ty głupia że nie wiesz i jeszcze mnie o to pytasz' i dopiero z wielką łaską odpowiedział, że błony śluzowe w jelitkach są podrażnione i pękają żyłki.
Mówię Wam, porażka. Nawet jeśli to byłby ostatni szpital na ziemii, nasza noga tam nigdy nie postanie.
Inni zdjęcia: ttt bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegames