Nie inaczej niż zwykle prześpię jesień i zimę. Schowam się głębiej, przycisnę do ściany i tak już będę stała. Może skończą się natrętne odcinki puszczane mi na okrągło przed oczami. Może wszyscy trochę pobladniemy, otrzepiemy się z tego niepotrzebnego świecącego proszku. Leżę pod podłogą, gwiżdże czajnik. Wstaje nocny stróż, głośno dzwoni. Nie daje mi spać.
Przygryzam mocniej język. Chcę uciec tam i tylko tam. Już się nie znajdę, będę od siebie dalej niż tamtego miesiąca. Będę bezpieczna.