- Jak mogłaś! Przyznaj się, że wolisz być nieszczęśliwa. Zastanów się co robisz - powiedział poważnie. Nie walczył, nie zabiegał, nie zmuszał, a ona chciała, żeby rzucił dla niej wszystko, pokazał, że tylko miłość się liczy.
- Ja? To Ty nie nie umiesz nic dla mnie zrobić... - powiedziała z żalem.
- Miłość nie na tym polega. A Ty oczekujesz ode mnie w tej chwili aktów poświęcenia, jak małe niekochane dziecko. Nie jesteś dzieckiem, jesteś kobietą. Nie kłócmy się, raczej zastanówmy, to przecież decyzja na całe zycie, a Ty żądasz, żebym z dnia na dzień zmienił swoje plany. Nam obojgu ma być dobrze. Jeśli tego chcemy.
- Widze, że Ty nie bardzo chcesz.
- Czy Ty myślisz, że trzeba mieć jakieś specjalne papiery na szczęście? Upoważnienie? Od kogo? Tylko od siebie możemy tego żądać. - Był zniecierpliwiony. - Nie słyszysz tego, co mówię. Zadzwoń, jak się zastanowisz czego chcesz, ale ja Ci upoważnienia na szczęście nie wystawię. Ja jestem gotów zaryzykować, Ty chcesz mieć pewność. I na tym polega różnica między nami.