To wszystko wydaje się takie szalone.Te życie stało się pędzącym pociągiem,którego za nic nie da się zatrzymać.Chociaż nie,zatrzymuje się czasem na niektórych stacjach.Są nimi różne wydarzenia,które sprawiają że życie staje się krótkotrwale lepsze.Staram się jak mogę okiełznać to wszystko.Chciałbym mieć recepty na wszystkie moje problemy w jednym paluszku.Przyznaję,w porównaniu do tego co było dawniej,moje życie aktualnie się ustabilizowało.Ba,wyciągnąłem z wielu wydarzeń wnioski.Stałem się bardziej otwarty,szczery.Jeśli chodzi o to drugie,aktualnie potrafię wyciągnąć wszystkie możliwe brudy i wszystko wyrzygać komuś w twarz.Jedni przez to są przy mnie ostrożni,boją się,że znów będzie boleć jak przy moim poprzednim "opieprzu".Inni zaś kłócą się zawzięcie,czasem dojdzie do małuch "rękoczynów",które przeradzają się w...wybuch śmiechu i dochodzenie wspólnymi siłami do porozumienia.Ah,właśnie to uwielbiam
w ludziach,że gdy jest źle,z niektórymi mogę się szybko dogadać,bo wiedzą co jest problemem i chcą go rozwiązać.
Wracając do pędzącego pociągu,może jest to głupie porównanie,ale czasem lubię pisać przenośniami i zawile coś co można powiedzieć prosto z mostu.A może po prostu boję się otwarcie powiedzieć co i jak? Czy to coś zmieni? Problem jest wciąż ten sam.Wyjść jest wiele.Gorzej ze znaleziem klucza,do któregoś z tych wyjść.No i tym razem znów użyłem metafory,taki odruch.. -.-
Dziwię się,że ludzie ze mną wytrzymują,jestem specyficzną osobą.Ciężko ze mną wytrzymać,a zarazem (szczególnie od kilku miesięcy)jestem wspaniałą osobą (aż dziwie się,że dobrze o sobie napisałem),z którą można przeżyć masę świetnych chwil.Jestem jednak nieprzewidywalny w niektórych kewstiach.Co odbija się na niektórych osobach,za co ich przepraszam,chociaż wiem że jeszcze nie raz się na mnie przejadą.Z drugiej strony nie zrywają ze mną kontaktu,bo wiedzą że mam w sobie coś,co ich zawsze rozbawi,co da poczucie szczerego wsparcia.Bo tak cholera jest! Ale też nie obwijam w bawełnę,jeśli komuś nie współczuję,czy mam najzwyczajniej wyjebane.Jednak są to szczególne sytuacje,o których nie będę tutaj pisał.Dziękuję Wszytkim tym,którzy pomimo tego,że setki razy nawalałem zostali,wspierali,pocieszali.Nie będę wymieniał każdego z osobna,bo te osoby to wiedzą.Jedni wspierali mnie w ciężkich chwilach obecnością,inni spełnianiem moich marzeń(chyba tylko ja wiem o co chodzi).Dzięki wielkie jeszcze raz dla tych,którzy są,ale i dla tych którzy byli a z różnych powodów,nasze drogi sie rozeszły (Szczególnie mam tu namyśli ahh... jak to ciężko napisać wprost imię..ale Dziękuję Ci pomimo tego,że nie przeczytasz tego nigdy,bo chciałaś bym zniknął z Twojego życia,co uważam z perspektywy czasu za słuszną decyzję.)
Dużo czytałem,obserowałem ludzi,głównie ich zachowanie.Nie uważam się za psychologa,ale wiem że ludzie zachowują się pewnymi schematami,które poznałem.Większość osób rozpracowywuję w kilka minut,innych w max kilka dni.A siebie kurwa nie mogę.Drażni mnie też,że czasem inni nie dostrzegają jak dziwny jestem.Czasem mam wahania nastroju jak przysłowiowa baba,a nikt tego nie widzi.Pracowałem na sobą,nagle jak nigdy dochodziły do mnie opinie,że pozytywnie się zmieniłem.Ale powinienem zrobić chyba znów bilans tego co udało mi się osiągnąć/zmienić,a czego nie.Niektóre pieprzone cechy,które odtrącam,wracają jak bumerang.No kurwa.Stały się częścią mnie.Często za swoją wadę,która niszczy
wiele w moim życiu uważam niską samoocenę.
Parafrazująć niedawną rozmowę z kimś..przytoczę tylko jedno zdanie,moje przemyślenie które napisałem.
-chciałbym mieć kogoś,kto mnie zaakceptuje (...) [po chwili ciszy] ale w sumie co jest warta akceptacja drugiej osoby,skoro nie akcpetuje się samego siebie?
Ale niska samoocena to dosłownie kropla w morzu.Jest wiele przyczyn,chciałbym je po raz pierwszy o nich napisać szczerze.Ale nie mogę.Za wiele osób by znało mój życiorys.Trochę dziwne,że przez tyle czasu nawet najbliżsi wiedzą strzępki tego co się działo.Nawet moja była,która wiedziała najwięcej..
kurcze...nie wiedziała jednak tylu rzeczy.Tyle przeżyć które zmieniły strasznie mój charakter.
Chociaż,może gdybym miał normalne życie i normalne problemy jak inni,byłbym jakimś skurwielem,palantem?
Po części w sumie taki jestem.Jestem wszystkim po trochu.
Ostatnio często kierują do mnie niektórzy słowa"za dużo myślisz" , "zadręczasz się niepotrzebnie"
Ale gdyby nie to myślenie o mnie,o tym co odwaliłem,nie zmienił bym się.
Dewiza życiowa? Jest kilka,ale ta pasuje tutaj jak ulał.
Chcesz zmian? Zacznij od Siebie.
Piszę czasem bez sensu i wiem,że pewnie nie każdy skuma o co chodzi wgl.
Żegnam.
Zjebałem wszystko co miałem,resztę zjebało mi życie.