W tym momencie moje życie jest złe jak nigdy dotąd. Trzęsą mi się ręce, serce bije mocniej, a dolna warga nieustannie drży. Zburzył mi się świat. Czymkolwiek on dzisiaj jest i czymkolwiek był, o ile wg istniał. Zamknęłam się na niego i zwęziłam perspektywę. Teraz nie słyszę już nic, oprócz własnych spowolnionych, ale niezwykle chaotycznych myśli. Biją się, krzyczą i niszczą. Niszczą mnie, sekunda po sekundzie, ruch po ruchu. Właściwie już mnie nie ma. Tych marnych, rozsypanych kawałeczków mnie jest miliony. Czy ktoś jest w stanie ułożyć te puzzle od początku? Czy ktoś jest w stanie odbudować mnie od nowa? Czy ktoś jest w stanie cokolwiek?
Chyba nie ja.
Na pewno nie ja.
"Grudzień.
Wcale nie jest zimno.
I wcale nie pada śnieg.
Nie tęsknię.
Nie umieram w samotności.
Można?
Wcale nie myślę że za parę dni święta.
Że zaraz skończy się ten rok.
Wszystko mija.
Wcale nie grudzień.
Wcale nie ty i nie ja."