Co to był za dzień. Dobrze, że już się kończy.
W szkole szłam sobie po schodach i przede mną szedł taki jeden chłopak. Nagle on (przypadkowo) machnął ręką i dosyć mocno walnął mnie w nos. Przez chwilę strasznie mnie bolało, ale na szczęście szybko przeszło. Chłopak mnie przeprosił, a ja odpowiedziałam, że nic się nie stało, chociaż nie byłam tego wcale taka pewna.
Poszłam do toalety, aby sprawdzić, jak tam sytuacja z tym nosem. Wydawał mi się lekko przekrzywiony. Poszłam szybko do szatni i tu już się wydawał prosty. Nie wiem, może tam po prostu lustro było krzywe?
Potem zostałam trochę dłużej w szkole na kółku z matmy poprawiać funkcje liniową. Ciekawe, jak mi poszło.
Kurde, nie rozumiem jednego. Wczoraj dzwonili do mnie z Centrum Zarządzania Kryzysowego (czy jakoś tak, to się nazywa), że od dzisiaj do piątku będą intensywne opady deszczu i silny wiatr. I gdzie to jest? Jak szłam do szkoły, to nie padało, jak wracałam, to też nie padało. Tylko jak siedziałam w szkole, to troszeczkę popadało. I to ma być przepraszam bardzo stan klęski żywiołowej?