Dokładnie rok temu, wtedy go zobaczyłam po raz pierwszy i cały mój świat zaczął się zmieniać, a przecież chciałam być sama, żeby się wyszaleć.. nie wyszło ale było warto, poznałam go- przystojnego, mądrego, pracowitego, kochanego, z poczuciem humoru- prawie ideał. prawie- wiadomo że ideałów nie ma ;)
A była to sobota- imprezka ze znajomymi, gdzie miałam na oku jednego faceta, jednak on mną nie był w ogóle zainteresowany, jako że już sobie pojechał, poszłam się bawić z dziewczynami, a tam oto już teraz mój S wita się z moją koleżanką i moja gorycz że nie podbije do niego bo się znają, za chwile jednak zmieniłam zdanie, pomyślałam '' co mi szkodzi '' i zaczęłam z nim tańczyć.. było już dość późno, zbliżała się 4 rano.. i wołali go znajomi, że już jadą, dałam mu szybko swój nr telefonu ( gdzie nigdy tego nie robiłam?!) a on mnie pocałował i znikł, dosłownie, gdy otworzyłam oczy już go nie było, no i czar prysł, zostałam sama na imprezie. Nadeszła niedziela, skromne sms- wieczorny telefon:
-cześć co robisz?
- nic ciekawego, czemu pytasz?
- a bo jade do ciebie z kolegą...
O Boże! nieeee. obcy facet jedzie do mnie ze swoim kolegą, co ja mam zrobić.. jednak żadna koleżanka nie miała czasu by pójść ze mną, wiec poszłam sama, a on zabrał mnie do Karolinki ( haha :) ) póżniej na lodowisko- dalej nie umiem jeździć, a później pojechaliśmy na impreze do Drake, w miedzy czasie oczywiście zabrał mnie do siebie do domu, bo musiał się przebrać wiec już poznałam rodzinke ;)
i tak już jest do dziś, fajnie, kolorowo, czasami mniej ale dobrze że jest wogóle, bo bardzo się cieszę że mam go, takiego a nie innego.. i dziękuje mu za każdy dzień razem..
Na rocznice dostał ode mnie nietypowy prezent- 365 powodów dla których Cię Kocham, ucieszył się ;)
Kocham Cię <3