Jesteś jak ślepiec, tak zanurzony w ciemności swojej słabości, że już nie potrafisz dostrzec żadnego światła w swoim życiu.
Myślałam, że mam wybór. Albo pójdę na jesień do pracy, bardzo ograniczając w ten sposób swój czas na przygotowania do matury albo postawię tylko na naukę i opiekę nad Samuelkiem, wtedy maj nie byłby taki straszny i zdanie nawet z dodatkowymi przedmiotami byłoby czymś bez trudu osiągalnym. Jednak pozmieniało się kilka rzeczy, ma się pojawić u nas nowy współlokator więc w ciągu pół roku chciałabym wyprowadzić się z domu. To oznacza, że chcąc czy niechcąc muszę skupić się na szukaniu pracy, szkoła zejdzie wtedy nie na drugi a trzeci plan bo nad tym wszystkim jest jeszcze Samuelek, któremu muszę poświęcić największą część siebie. Nie wiem jak sobie z tym poradę ale nie liczyłam, że będzie lekko, może te 25 godzin bieganiny na dobę nie zniszczy nas aż tak bardzo. Chcę odkładać, żeby móc przeprowadzić się do Wrocławia już w wakacje i rozpocząć tam jakieś studium fotograficzne, gdyby z maturą mi nie wyszło, a jeśli jednak się uda to studia zaoczne.
Tak czy siak będę z siebie dumna, jeśli zrealizuję chociaż połowę tego, co zamierzyłam. Mogę dać radę.
Kiedyś nie wiedziałam, że marzenia trzeba sobie wypracować, sądziłam że szczęście leży na ulicy, wystarczy je powchycić, zbudować iluzję z różnych jego patologi. Nie było nic bardziej złudnego i chwilowego.
Teraz muszę biec, walczyć, CHCIEĆ.