Po Ziemiach, po gorączkowych przygotowaniach, przerażeniu, miesiącach odganiania natrątnych myśli "że został jeszcze tylko miesiąc, tydzień" a w końcu "to już jutro!!!"
Póki co nie gaszę szalejących w żyłach endorfin i cieszę się pozostałością pięknego, ale bądz co bądz, tylko snu.
Najszczerzej Dziękuje..
... a swoje podziękowania kieruję w szczególności ku pewnej osobliwej dwójce, która mimo moich gorąchych i najczęściej bezpodstawnych sprzeciwów zdołała mnie jednak na Ziemie zaciągnąć.
I chwała Wam za to.