Antonella postanowiła, że pojadę z nia na zakupy. Nie dopytywałam, ale chyba nie pracowała nigdzie, bo od rana nigdzie nie wyszła. Nie wiem, nie wnikam.
Pojechałyśmy do jakiegoś ogromnego i chyba najdroższego centrum handlowego w Barcelonie.
-Wybierz sobie coś ładnego - powiedziała do mnie popychając mnie do regału z sukienkami.
Uśmiechnęłam się niechętnie do tych wieszaków i odwróciłam do niej.
-Co jest? - mruknęła nie wiedząc o co mi chodzi.
-Po pierwsze nie będę się obkupywać na Twój koszt, a po drugie nie lubię sukienek - skwitowałam i czekałam na jej reakcję.
-Po pierwsze Leo chciał żebyśmy jechały na zakupy. Po drugie kochaniutka masz piękną figurę i nie wstydź się jej pokazywać.
-Nie prawda.-mruknęłam kiedy dziewczyna przeglądała już sukienki.
-Co? - spojrzała marszcząc brwi.
-Nie mam pieknej figury. Poza tym to są wasze pieniądze i nie chce nic pożyczać ani nic.
-Weź się uspokój - szturchnęła mnie lekko zabawnie poruszając brwiami. - To swego rodzaju prezent.
-Jak to prezent? - nie rozumiałam o co jej chodzi.
-Słuchaj, jejku, chcemy Ci pomóc. Mamy pieniądze więc w czym problem żeby się nimi z kimś podzielić? Z tobą podzielić
-Nie chce żebrać.
-To nie żebranie, to przyjmowanie naszych prezentów.. - mruknęła. Dopiero teraz zauważyłam na jej ręce jakieś 10 wieszaków z sukienkami przewieszonych przez jej rękę. - a teraz idź to przymierz - podała mi to wszystko a ja niemal ugięłam się pod ciężarem.
-Cccco?
-Jeeejku idź, zaraz przyjdę zobaczyć jak się prezentujesz - zaśmiała się i ruszyła na dalsze " poszukiwania"
Przepraszam za nieobecność, ale nie miałam dostępu do neta :<