Czasem zastanawiam się nad sensem życia. Nad tym jakby było gdyby...Gdyby moi rodzice żyli. Gdyby znaleziono dla mnie rodzinę zastępczą. Co wtedy by się działo? Byłabym teraz innym człowiekiem? Miałabym przybrane rodzeństwo? Dziadków, na których mogłabym liczyc w razie kłótni z rodzicami? Jaka bym była? Rozpieszczoną nastolatką? A może brałabym narkotyki bo ze wszystkimi problemami zostałabym sama? Jak by było? Nie wiem. Wiem, że teraz jest tak, a nie inaczej i to jest okej.
Obudziłam się w środku nocy przerażona i spocona ze strachu. Co mi się śniło? Że zostałam okradziona i..i zgwałcona. Przyśnił mi się każdy szczegół. Nie wiem skąd ten sen. To było mega straszne.
Rozejrzałam się po pokoju. Patrząc na resztę pomieszczeń w domu piłkarza to było jednym z mniejszych, jednak mimo to narawdę było duże. Białe, przestronne, z dużymi oknami tarasowymi, a za oknem..widok na morze. Cały pokój urządzony w kolorze fioletowym (mój ukochany kolorek) plus ogromne mięciutkie łóżko. Ten pokoj był naprawdę piękny. Piłkarz ugościł mnie naprwdę po królewsku.
Wstałam i udałam się do ogromnej garderoby, w której leżały moje walizki. Wyciągnęłam pierwsze ciuchy. Czarne leginsy i białą bokserkę. Poszłam do łazienki, również osobna, z wejściem z mojego pokoju. Wzięłam szybki zimny prysznic. Nałożyłam na siebie ciuchy, włosy związałam w wysoki kok i postanowiłam zejść zrobić śniadanie.
Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się po długim korytarzu. W tym domu było chyba z 100 pomieszczeń. Nie no może przesadzam, ale naprawdę masa. Spojrzałam w prawo i dostrzegłam, że na końcu korytarza są schody. Udałam się w tym kierunku, kiedy już zeszłam na dół mniej więcej wiedziałam gdzie jestem. Przede mną był ogromny salon. Z niego wejście do dużej kuchni, obok jadalnia i jeszcze łazienka. Wchodząc do kuchni usłyszałam śmiech pary.
-Dzień dobry - szepnełam stając w progu kuchni.
-Cześć, siadaj. Co jesz? - spytała szybko Antonella. - Słuchaj dużego wyboru nie mamy, bo nasz kochany piłkarzyk niestety jest strasznym sklerotykiem - roześmiała się na co Leo zrobił nadąsaną minę.
-Nie moja wina, że miałem mecz i wróciłem późno. - żąchnął się - zrobiłem rano podstawowe zakupy i to wystarczy. Zrobię popołudniu zakupy kotku - uśmiechnął sie i pocałował ją w policzek.
-A dlaczego nie teraz? - spytała szybko.
-Bo teraz jadę do menadżera.-pocałował ją lekko w policzek i ugryzł kanapkę, którą trzymał w ręku.
-Znooooooooooowuuuu- Antonella mruknęła niezadowolona.
-Tak skarbie znowu. No przepraszam, ale taka praca. - uśmiechnął się i poszedł ubrać buty - będę potem! - usłyszałyśmy krzyk i trzask zamykanych drzwi.
-Zostałyśmy same - powiedziała Antonella smutnym tonem.
-Damy rade. - uśmiechnęłam się zachęcająco. - Słuchaj.. zaczęłam siadając naprzeciwko niej- dziękuje, że zgodziłaś się żebym tu zamieszkała. To dla mnie naprawdę wiele znaczy. Obiecuje, że poszukam sobie jakąś pracę i zejdę wam z głowy.
-Jejku kochana nie ma problemu. - roześmiała się- możesz zostać na tyle ile chcesz, serio. Myślę, ze się dogadamy- uśmiechnęła się podając mi pod nos stos kanapek - to nasz Leoś zrobił ci na śniadanie. Mam tylko nadzieję, że nie pękniesz - skwitowała obserwując moją minę.
-Myślę, że tego nie zmieszczę - mruknęłam sama do siebie zabierając się do jedzienia.
Boże ten mecz...bez komentarza :c masakrejszyn dupejszyn :D mykam spać <3 pozdrawiam :*