Hejoł :D Obiecałam powrócić na fotobloga, tysiące razy się o to pytałam, powiedziałam, że rozdział z opowiadania o Nadine pojawi się na początku listopada... dlatego dodaję go dnia 19 :D No więc co ja tu jeszcze miałam.... No tak. Miałam przypomnieć, że bd to opo, które mimo, że już dawno zaczęłam pisać to będzie dodawane rzadko a nawet bardzo rzadko, więc proszę o wyrozumiałość ;)
Nareszcie wysiadam z samolotu. Po kilku godzinach spędzonych w zamkniętym pomieszczeniu z chłopakami nabawiłem się jedynie bólu brzucha spowodowanego ciągłym śmiechem. Jednak zdążyłem się już przyzwyczaić. Z nimi zawsze tak było.
Właśnie przylecieliśmy do Londynu, by za kilka dni rozgrać mecz z jednym z tutejszych klubów. Będzie to jeden z ważniejszych meczy tego sezonu. Z lotniska pojechaliśmy prosto do hotelu, w którym zatrzymamy się na tych kilka dni. Miałem nadzieję, że po tak długim locie będę miał w końcu okazję trochę odpocząć, jednak oczywiście nie było mi to dane, bo chwilę po tym jak wszedłem do swojego pokoju, pojawił się tam Dani - mój najlepszy przyjaciel.
- Ogarniaj się i lecimy na miasto - zawołał radośnie. Ja tu padam na twarz, a on chce mnie wyciągnąć na wycieczkę krajoznawczą. Chyba go do reszty pogięło.
- Nie ma opcji, zostaję w hotelu - powiedziałem ledwie podnosząc głowę z nad poduszki, na której leżałem.
- Wyśpisz się w nocy, a teraz chodź już, bo wszyscy na nas czekają! - powiedział, a mi zabrakło jakich kolwiek argumentów, dla których mógłbym zostać w hotelu.
- Dobra, poczekaj chwilę - powiedziałem, zabrałem portfel, telefon i klucze od pokoju i mogłem wychodzić. W hotelowym lobby czekała już na nas istotnie reszta drużyny. Wyszliśmy z budynku i powoli przechadzaliśmy się uliczkami Londynu, kierując się w stronę London Eye, które było dość daleko od nas. Chłopacy koniecznie uparli się, żeby tam iść, jednak w mniej więcej połwie drogi zauważyli jakieś boisko i zachciało im się zobaczyć kto na nim gra. Jakby to było takie ważne kto o godzinie 18 gra w Londynie na boisku... Ja więc nie miałem innego wyboru jak pójść za nimi.
Po chwili znajdowaliśmy się na trybunach niewielkiego stadionu. Na boisku znajdowało się kilkanaście osób grających w piłkę, ale moją uwagę przykuła głównie jedyna dziewczyna będąca na murawie. Jej gra naprawdę była intrygująca. Grała prawie idealnie. Nie mogłem jedynie wyłapać na jakiej pozycji grała - była dosłownie wszędzie. Wykonywała wślizgi, które możnaby porównywać z tymi wykonywanymi przez Javiera, dośrodkowywała jak Alves i do tego strzelała tak jakby uczyła się tego razem z Messim. Do tego mnóstwo piłkarskich tricków, które wplatała w swoją grę.
Nagle podbiła piłkę, złapała ją w ręce i zawołała coś do chłopaków, z którymi grała i ci zebrali się wokół niej, chwilę rozmawiali, a potem zabrała swoje rzeczy i zeszła z boiska, a ja dopiero po chwili zorientowałem się, że idzie w naszą stronę.
- Czy wy wiecie jak trudno jest się skupić na grze, gdy patrzy na ciebie praktycznie cała FC Barcelona? - zapytała, udając zdenerwowaną, a tak naprawdę na jej twarzy czaił się uśmiech.
- A wiesz jak to jest być piłkarzem Barcelony i nagle zobaczyć taki talent? - zapytał tym samym tonem Leo.
- Dziewczyno, skąd u ciebie ten.... ta.... to wszystko? - spytał Dani nie wiedząc jak określić talent tej ślicznej dziewczyny.
- Fakt, że mam w rodzinie dwóch zawodowych piłkarzy chyba mówi sam za siebie - zauważyła.
- Świetnie grasz - powiedział Leo.
- Usłyszeć coś takiego z ust najlepszego piłkarza na świecie to wielki zaszczyt. Widocznie te lata treningu się opłaciły.
- Ile czasu już grasz? - zapytałem, jednocześnie pierwszy raz się do niej odzywając.
- Trzy lata - odpowiedziała , a my otworzyliśmy buzie ze zdziwienia.
- Ty przez trzy lata doszłaś do takiego poziomu? - niedowierzałem.
- Wcześniej nie miałam warunków do gry. Znaczy, miałam, ale wiecie, brat piłkarz zawsze musiał być na pierwszym miejscu - powiedziała, a gdy wspominała o swoim bracie w jej głosie słychać było wyraźny ból.
- Twój brat jest piłkarzem? - zapytał od razu Gerard. - W jakim gra klubie?
- Nie jestem pewna - na jej twarz rzeczwiście malowała się niepewność, ale nie wiem czy była ona związana akurat z klubem jej brata. - Kiedy widziałam się z nim ostatni raz grał jeszcze w Brazylii. Teraz nie mam pojęcia co robi i gdzie jest.
- Zaraz, zaraz... w Brazylii? Jesteś Brazylijką? - zdziwiłem się, z resztą nie po raz pierwszy dzisiaj.
- Yhym. Wyprowadziłam się stamtąd jakieś trzy lata temu. Brazylia nie był chyba dobrym miejscem dla mnie. Ale lepiej nie ciągnąć tego tematu. Robi się już ciemno, będę się już zbierać do domu. A wy gdzie teraz idziecie?
- Chyba też wracamy do hotelu. Robi się późno, a jutro rano mamy ostatni trening przed meczem - zauważył Iniesta.
- No to... na razie - powiedziała z lekkim uśmiechem, pomachała nam i odeszła. Dopiero po chwili przyszło mi na myśl, żeby za nią pobiec.
- Odprowadzę cię - powiedziałem z szerokim uśmiechem kiedy już ją dogoniłem.
- Nie potrzeba - odparła chłodno. Nie wiem skąd wzięła się ta jej nagła zmiana humoru.