Dodaję rozdział z dedykacją dla osób, które nadal czytają ten badziew i które zaznaczają tu swoją obecność :* Tak nawiasem jak minęły wam święta? Moje całkiem cąłkiem no a teraz rozdział
Oczami Anny
Moment pożegnania z Davim był nie do zniesienia. Cały czas miałam nadzieję, że ten cały wyrok sądowy to tylko zły sen, a ja za chwilę się obudzę i wszyscy będziemy razem. Niestety rzeczywistość nie była taka kolorowa. Gdy drzwi za Caroliną i Davim się zamknęły był to ostatni gwóźdź do trumny. Dopiero teraz do mnie dotarło, że już nigdy nie pobawię się z davim, nigdy go nie przytulę itd. Nawet myśl, że Santiago może z nami zostać jakoś mnie nie potrafiła pocieszyc, co wcale nie oznaczało, że w ogóle nie byłam zadowolona z tej myśli. CCzułam że wszystko się wali.. Dobrze, że trojaczki były nadal pod opieką Rafy... Byłam jej wdźięczna za ten cały czas, ale trzeba było wreszcie ją odciążyć, a tym bardziej że sama była w ciąży. Chcąc przestać myśleć o problemach, zwróciłam uwagę na Neya. Siedział zamyślony na kanapie.
- Nad czym tak myślisz?- spytałam.- Nad zachowaniem Caroliny- odparł. Spodziewałam się wszystkiego ale nie tego
- A co takiego było nadzwyczajnego w jej zachowaniu?- spytałam nie rozumiejąc tego, co ma na myśli mój ukochany.
- Nie zauważyłaś, że jak jej matki nie było w pobliżu, Caro zachowywała się zupełnie inaczej- odparł z nadzieją. Za to ja byłam coraz bardziej zaszokowana
- Nic takiego nie zauważyłam Ney. Fakty są inne. Davi nie może z nami tu mieszkać, ja mam z nim zakaz kontaktu, ty masz je ograniczone i przypominam, że musimy jeszcze pojechać po trojaczki i Santiago. I dla dobra ogółu zejdź na ziemię i myśl logicznie.- warknęłam wściekle
- Spokojnie kochanie. Ale naprawdę nic nie zauważyłaś?- dopytywał.- Nie denerwuj mnie. Mówiłam już że nic takiego nie zauważyłam. A tak poza tym.. Co ty tak nagle zaczałeś bronić Caro co? Zapomniałeś już jak kombinowała żeby nas rozdzielić? Że udało się jej odebrać nam Daviego? A może zwyczajnie zaczęła ci się podobać co? W końcu jak to mówią stara miłość nie rdzewieje- odparlam nerwowo
- Przestań pleść głupoty. Jraak jesteś zdenerwowana to masz dziwną tendencję do wymyślania bzdur. Nigdy nie kochałem Caro i doskonale o tym wiesz, ale jednak ostatecznie to matka Daviego i nic na to nie poradzę.- bronił się
- No dobra.. Swoje widzę.. Nie zauważyłeś że popsuło się między nami? Coraz mniej czasu spędzamy razem a za chwilę bedzie jeszcze gorzej bo ty wróciłeś do treningów i znowu się zacznie cały ten cyrk.
- No trudno kochanie. Wiedziałaś z kim się wiążesz od samego początku. Trzeba było pomyśleć o tym kilka lat temu
- A żebyś wiedział. Nie wiem po jaką cholerę podeszłam do ciebie wtedy w kawiarni, zakochując się w tobie
- Co ty chcesz przez to powiedzieć?- zapytał jakby przerażony.- To, że może my nie powinniśmy się ze sobą w ogóle wiązać. Mogłam się w tobie nie zakochiwać i ewentualnie próbować zeswatać cię z Caro. Może teraz nie byłoby tych wszystkich problemów
- Ty chyba naprawdę nie wiesz co mówisz, ale jak tak masz gadać to lepiej w ogóle się zamknij i jak to powiedziałaś fakty są inne.- powiedział kierując się na górę.- Aha i jeszcze jedno. Skoro doszłaś do wniosku i to po raz kolejny- podkreślił, -że jeśli faktycznie powinniśmy się rozstać to może rzeczywiście powinniśmy tak zrobić. tylko wiesz co? Nie spodziewałem się czegoś takiego po kobiecie, którą kocham od kilku lat- dodał i powędrował na górę. Ja z kolei usiadłam na kanapie z kompletnym mętlikiem w głowie.
Oczami Neya
Znowu to samo. Nie mogłem uwierzyć, że pomyślała o nas w ten sposób. Nie mogłem uwierzyć, że coś takiego przeszło jej przez myśl. Zeby uspokoić się trochę rozebrałem się i powędrowałem pod prysznic jednak natłok myśli i tam nie chciał mnie opuścić. Dlaczego powiedziała coś takiego? Czy mój aniołek naprawdę doszedł do wniosku, że nasz związek, nasza miłość to pomyłka? Miałem nadzieję, że to był jedynie efekt sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Ale i tak to wszystko mnie poruszyło. Nie spostrzegłem nawet kiedy łzy zaczęły płynąć po moich policzkach.. Jedynie Anna była w stanie doprowadzić mnie do takiego stanu. I jak my w tej sytuacji mamy pojechać po trio i Santiago? Jak my mamy teraz funkcjonować? Tyle się namęczyliśmy żeby Santi mógł zostać naszym synkiem a teraz moja kobieta doszła do takich wniosków? Gdy się już wystarczająco uspokoiłem, wyszedłem spod prysznica, ubrałem się i zszedłem na dół tak jakby się nic nie stało.
- O której jedziemy po Santiago?- spytała moja ukochana.- Nie wiem.. Kiedy chcesz- odparłem bez emocji
- A która jest godzina?- ponownie spytała Anna.- A skąd mam wiedzieć? Spójrz na zegarek- po raz kolejny odparłem, otwierając gazetę, gdzie oczywiście rozpisywano się m.in. o naszych prywatnych sprawach.
- A możesz się do mnie nie odzywać w taki sposób?- zapytała ze łzami w oczach, które usilnie powstrzymywała. Jednak ja zawsze dojrzę to, czego chcę.- A sądziesz, że mi jest miło, gdy rozmawiasz ze mną w taki sposób? Nie sięgajmy daleko... Rozmowa sprzed godziny.. Sądzisz, że to miło słuchać takich oskarżeń z twojej strony? Nie zdzwiłbym się gdyby ktoś inny tak powiedział ale ty?
- Dobra.. Wiesz co.. Ta rozmowa nie ma sensu i ubieraj się. jedziemy po dzieci. Tylko przynajmniej przy nich udawajmy że jest wszystko w porządku. Chcę żeby nasze dzieci przebywały w zdrowej i wesołej atmosferze
- Postaram się ale nie gwarantuję. Naprawdę wierzysz, że dzieci nic nie zauważą? Może trojaczki jeszcze nie.. Faktycznie. Ale Santi? Przeszedł więcej niż nie jeden dorosły więc założę się, że na pewno mimo wszystko coś zauważy
- To postaraj się żeby nie zauważył- wrzasnęła.- Wystarczy, że straciliśmy Daviego.. O nie.. Przepraszam.. Ty straciłeś daviego. Poza tym Santi jak sam spostrzegłeś dużo przeszedł, więc może teraz w końcu znajdzie się w spokojnym domu co?- Spokojnym domu? Jak będziesz robiła takie akcje przy nim i trojaczkach to na pewno będa przebywać w spokojnym domu
- Dlatego mówię, żeby przynajmniej starać się zachować pozory przy dzieciach.- A po co? Masz zamiar odstawiać szopkę każdego dnia od momentu gdy dzieci wstaną aż do pójścia spać? Bedziemy się do siebie uśmiechać itd. a na koniec dnia znów się kłócić i milczeć?
- Nie zachowuj się tak- wrzasnęła po raz kolejny.- Spokojnie. Przy dzieciach nie będę. Ale może faktycznie powinniśmy pomyśleć o rozstaniu a teraz już jedźmy. Uśmiech na twarz kochanie. Przedstawienie się zaczyna- szepnął na koniec do ucha.
Oczami Anny
Zaczynałam założać słów,które powiedziałam o ewentualnym rozstaniu. Znowu się tylko przez to pokłóciliśmy a teraz jeszcze musieliśmy udawać, że doskonale nam się układa. Prawda była taka, że to wszystko co powiedziałam było powiedziane w nerwach.. Nie mogłabym sobie wyobrazić, że moglibyśmy się rozstać, a teraz wyglądało na to, że Ney potraktował moje słowa bardzo poważnie.. Nie wyobrażałam sobie jak teraz będzie wygladało nasze życie codzienne. Z takimi obawami zabrałam torebkę, zakluczyłam dom i poszłam w kierunku samochodu. Droga mijała nam w ciszy. Ja patrzyłam w okno, myślac o głupocie jaką palnęłam, a Ney skupiał się na drodze. W końcu dotarliśmy pod tak bardzo dobrze znany nam adres.
- Uśmiechnij się bo jeszcze się pokapują- warknął na mnie Ney. Mimo, że nie miałam najmniejszej ochoty na radość, musiałam to zrobić. Po chwili na mojej twarzy widniał wymuszony uśmiech ale bardzo musiałam się starać żeby wyglądał naturalnie. Wreszcie stanęliśmy pod drzwami. Kilka sekund później pojawiła się w nich ta sama kobieta, która była nam bardzo przychylna od samego początku. Zaprowadziła nas do pokoju, który zajmował
- To ja państwa zostawię. Aha. Chciałam pogratulować i jednocześnie wyrazić swoje ubolewanie nad państwa sytuacją. Mam nadzieję, że mimo wszystko Santiago będzie u państwa szczęśliwy
- Dziękujemy i oczywiście dołożymy wszelkich starań, żeby Santi miał wreszcie taki dom, na jaki zasługuje każde dziecko- odparł takim tonem, jakby nasza kłótnia w ogóle nie miała miejsca. Wiedziałam że mój ukochany jest świetnym aktorem ale żeby aż takim? W końcu weszliśmy do środka. Santi siedział na łóżku i czytał książeczkę. Gdy tylko nas zauważył, od razu do nas podbiegł
- Mama, tata. Cieszę się, że przyjechaliście mnie odwiedzić.- powiedział uradowany.- Nie tylko po to- odezwałam się po raz pierwszy. Jak to?- spytał zdziwiony Santi- No bo teraz bedziesz mieszkać razem z nami.- Naprawdę? Czyli pani sędzia zgodziła się żebyście byli moimi rodzicami?
- Tak kochanie- odparłam.- Hurra. A Davi po mnie też przyjechał?- Niestety synku, Davi musiał wrócić do swojej prawdziwej mamy wiesz?- odpowiedział mu Ney. Jego słowa zabolały, a szczególnie określenie " swojej prawdziwej mamy", ale musiałam oczywiście udawać, że wszystko jest dobrze
- To nigdy się z nim nie zobaczę?- spytał smutno.- Oczywiście że zobaczysz.- pocieszył go mój ukochany.- A teraz sie spakuj bo musimy jeszcze pojechać po twoje rodzeństwo do cioci- dodał Ney. Pół godziny później byliśmy już pod domem Rafy
- No cześć przystojniaku- przywitała się z nim Rafa.- Dzień dobry..yyy ciociu?- odparł zdezorientowany Santi.- Trio gotowe?- spytał Ney- Tak. Jak sie trzymacie?- spytała, ale Ney tylko znacząco spojrzał. - No to my zabieramy już dzieci i pojedziemy. Wreszcie sobie odpoczniecie od tych naszych małych diabłów- No co ty przestań. Macie bardzo grzeczne dzieci.- No no. My już swoje wiemy. - Moglibyśmy jutro wpaść?- Jasne- odparł Ne