Niech czerwone, krwiste, niewieście usta twe zakrzykną: cudo! Niech płomienne wargi twe omdleją pod wpływem morderczych, wirujących, czarnych liter. Nuż w bżuhu. Niech zwiewne myśli twe zawędrują do samej bajeczną, bogatą, nierealną nicią powieści utkanej Itaki. Niechaj stateczny rozum twój pobłądzi we mgle odległych, niedoścignionych, niepojętych marzeń.
Niech ciało twe ukoi spokojna, delikatna, rytmiczna muzyka Diany Krall...
{futurystyczna stylizatorka młodopolska.}
Na przekór wszystkiemu, co artystyczne i piękne.
Zielone plamy.
Futuryzm? Dwudziestolecie Międzywojenne.
Rosłam na łonie ukochania, u matki mej, jak kwiat róży na swej łodydz. Wszystko we mnie było pięknością i zapachem. Wszystko, z czym się zetknęłam było szczęściem. Ze szczęścia i z piękności były utkane dni moje. Wewnątrz mnie wszystko było zdrowiem i siłą. Zdrowa byłam, pełna zapachu i szczęścia dla wszystkich wokoło, jak kwiat wiosenny róży. Wszystko me zdrowie czekało na szczęście wewnętrzne, któregom jeszcze nie zaznała. Za coście mię zamordowali, podli mężczyźni?