dziś w szkole zjadłam na śniadanie 60kcal. było ok ;)
Czułam się zajebiście i wgl, ale potem zjadłam drugie śniadanie - 100kcal...
BYło gorzej. Zaczęło mi się kręcić w głowie i miałam plamki przed oczami.
Czarne, zielone, różowe... cała gama kolorków.
Szkoda tylko, że poza nimi nie widziałam nic innego.
Mój organizm chyba uznał, że to za mało i się zbuntował... ;/
Jestem już w domku. Napiłam się wody i zjadłam sobie 300kcal,
ale myślę, że może dziś zjem więcej. Muszę troszkę dać sobie luzu. Wiem, że nie powinnam, ale nie mogę funkcjonować...
Najchętniej bym przespała własne życie ;p
Ale biegać oczywiście idę bez względu na resztę ;)
Jesć, czy nie jeść? Oto jest pytanie ;p
Jak tam? <3
edit.
Nie. Nie zjem. Znaczy zjem. jem. Kisiel. Wcześniej troszkę warzyw. razem 50kcal. ;)
Na dziś wystarczy :) Już czuję się dobrze.
Jutro zjem ciut większe śniadanie ;)