lato pomału zbliżało się ku końcowi, czuć to było w spadających kroplach deszczu, które obijały się o
szare kamienice i w pierwszych złotych liściach, leżących przy chodniku, w których zaklęte były kolory
jesieni; siedziałam w leżaku, w ogródku przed domem, okryta kocem, pijąc z kieliszka białe wino z
najlepszą przyjaciółką. w stojących na murku szklanych lampionach paliły się zapachowe świeczki,
a my oglądałyśmy wieczorne niebo i myślałyśmy o tym jak czas wszystko zmienia, znacznie więcej niż
tylko pory roku i kolory liści na drzewach...
jak przyjedziesz wtulę się w Ciebie najmocniej na świecie. niczego mi więcej, bardziej teraz nie potrzeba.