Przyjeżdżasz po mnie nocą. Przeskakuję przez łańcuchy oddzielające miejsca parkingowe od chodnika i wsiadam do
samochodu. Zatrzaskuję za sobą drzwi, uważając żeby nie przyciąć sobie spódnicy, której lekki materiał ciągnie się z
tyłu, tańcząc w powietrzu w rytm moich kroków. Siedzisz, swobodnie oparty o fotel kierowcy w swoim tak lubianym
samochodzie, pociągniętym jakąś agresywną rysą konturu, w czarnej skórzanej kurtce, w kilkudniowym zaroście.
Mówisz że lubisz jeździć nocą, kiedy z ulic znikają niedoświadczeni kierowcy. Muzyka cichnie. Parkujesz swoje bmw
na opustoszałym już o tej godzinie parkingu supermarketu, który swoim neonem rozprasza całkowitą ciemność tej
okolicy. Kierujemy się do przydrożnego monopolowego, gdzie jakiś podstarzały i trochę podpity facet stoi przy ladzie
prawiąc komplementy gburowatej sprzedawczyni ze zbyt niskim jak na kobietę głosem i tandetną trwałą. Potem
znowu stoimy na parkingu paląc papierosy. Mokre włosy, których nie zdążyłam wysuszyć, opadają mi pojedynczymi
kosmykami na ramoneskę, na drobny biust podkreślony gorsetowym czarnym topem. Zaczesuję je palcami do tyłu,
kiedy stoję na przeciw Ciebie, a Ty, oparty plecami o samochód, całujesz moje usta. Schowani przed światem w czterech
ścianach Twojego mieszkania, my, starsi niż kiedykolwiek byliśmy i młodsi niż kiedykolwiek będziemy, nieświadomi
tego co przyniesie nam życie. My, młodzi, nadzy, pochłonięci namiętnością. Łączymy ze sobą nasze oddechy zatracając
się w plątaninie z rąk, nóg i serc. Kochanie, to dziki świat. Ja wiem że na jakiś swój sposób i Ty mnie kochasz. / Prężę się
w Twoim łóżku jak kotka. Na śniadanie kawa i seks. /Zrób coś dla mnie. Pamiętaj mnie. Niezależnie od tego gdzie
będziesz, za pięć, dziesięć, dwadzieścia lat, z kim będziesz związany, kogo będziesz pieprzyć. Nigdy nie zapomnij tego
co mieliśmy, tego ile dla siebie znaczyliśmy.