Te dni sie ciągną jak kiepski makaron ryżowy.
Chciałabym już koniec szkoły, końcówkę egzaminów-szminów.
Koniec ciągłego naciskania by zrobić, to i tamto i to i jeszcze tego trochę i jeszcze i znów i dalej i bardziej.
I radze sobie dobrze
i radze sobie samotnie,
bywa ciężko
bywa że sie załamuje
jestem w depresji
śmieje sie
jestem dalej.
Nie umiem sie rozpłakać,
woda pod powiekami mnie boli.