Tracę kontrolę nad własnym życiem. Z każdą sekundą coraz mniej zależy ode mnie. Żyję uczuciami. Staję się słaba, bezbronna, krucha. Gubię racjonalne myślenie. Spoglądam na wszystko nieobecnym wzrokiem. W sercu pustka. Nie umiem się już skupić. Wszędzie widzę tylko odwrócone ode mnie osoby, a wśród nich Ciebie. Nie panuję nad emocjami, stale jestem roztrzęsiona. Coraz bardziej zatracam się w histerii. Za każdym razem, gdy już prawie uda mi się powstać, rozpadam się ponownie na milion kawałków. Mimowolnie ranię ludzi. Stale przepraszam. Nie umiem czynić dobra. Każde moje słowo to kolejny zimny sztylet wbity w rozpalone serce. Zamykam się w czterech pustych ścianach. Pragnę odizolować się od świata. Czuję się niepotrzebna. Wsłuchuję się w prawie niewykrywalne, delikatne bicie mojego serca. Z każdym Twoim słowem zanika ono coraz bardziej. Aż wreszcie nie jestem w stanie usłyszeć nic. Następuje niema cisza. Moje tętno, zwykle przyspieszone, zwalnia maksymalnie, by w końcu móc się zatrzymać. Tkwię w martwym punkcie, mimo, że czas leci dalej. Wskazówka nieustannie okrąża tarczę zegara. Błądząc w zimnej otchłani szukam sensu własnego istnienia. Szukam racjonalnego wytłumaczenia dla własnych słów i czynów. Szukam zapewnienia, że to co jest między nami nadal ma sens. Czekam. Na co? Chyba na koniec. Nie wiem czy istnieje jeszcze osoba, która może mnie uratować. Nie możesz mnie uratować przede mną.
I fucked up. wanna die.
I can not be strong. not anymore.