Jest taki krótki moment tuż po przebudzeniu, kiedy niczego nie pamiętam. Jakbym dostała od losu czystą kartę. Nic, tylko szczęśliwa pustka. Lecz to nie trwa długo. Po chwili przypominam sobie gdzie dokładnie jestem i o czym próbuję zapomnieć. Wszystkie błędy popełnione w ciągu poprzednich dni wracają. Wszystkie bolesne słowa, którymi zraniłam bliskie osoby, wkradają się do moich myśli i bezustannie błądzą po mojej głowie. Wszystkie głębokie uczucia, skierowane do niewłaściwych osób, zadają ciężkie ciosy prosto w serce. Wszystko zaczyna się od nowa. Każdy kolejny dzień to powtórka poprzedniego. Jedyne co się zmienia, to ilość błędów, słów i błędnych uczuć. W czym tkwi problem? Istnieje jeden element odpowiedzialny za całokształt. JA. Czynię wszystko bardziej skomplikowanym niż mogłoby się wydawać. Za bardzo staram się analizować każdy moment, każdą osobną chwilę. W każdym poszczególnym słowie doszukuję się drugiego dna, jakiegoś ukrytego znaczenia, które idealnie wpasuje się w scenariusz, który układam wieczorami w mojej głowie. Usilnie szukam czegoś, co udowodni, że to nie jest tylko wytwór mojej wyobraźni. Zbyt często staram się wszystko zaplanować. Za mało miejsca zostawiam na spontaniczność. Nie mogę pozwolić czemukolwiek być realnym. Tak, zdecydowanie jestem skomplikowana. Ale to, że coś jest skomplikowane, nie znaczy, że nie jest niczego warte. Mimo wszystko boję się. Zbyt często tracę nad sobą kontrolę, tracę kontrolę nas tym, co mówię. Mogę mieć jedynie nadzieję, że osoba stojąca naprzeciw mnie nie straci swojej. Ciężko przewidzieć konsekwencję takich wybuchów. Widzisz, kiedy stracę panowanie nad sobą, często mówię rzeczy, które nigdy nie przyszłyby mi na myśl. Robię coś, czego wcale nie chcę, na przekór innym. Za wszelką cenę muszę postawić na swoim, bo nie potrafię przyznać się do błędu. Mam ciężki charakter, nie jest łatwo mnie zrozumieć. Jednak są osoby, które próbują. Dziękuję.
Wiosna, wiosna. Jest ciepło. Słońce, wszystko pięknie.
A ja co? Leżę 3 dzień w domu, CHORA. Lovely.
Zapowiadał się cudowny tydzień, ale nie taki -.-
Poszłabym na imprezę, albo grilla, cokolwiek.
Chyba zacznę odliczać dni do lazurowego, 126 !
Tak bardzo nie mogę się doczekać. Tylko my i Francja.
Marzę o wakacjach, a za chwilę testy, zapłon 100 pro.
Wszystko będzie dobrze, byle do końca kwietnia.
Ciężki charakter, wiem, mam z natury,
Ale chcę wierzyć w słońce, nie chcę już wierzyć w chmury.