Przeglądałam stare zdjęcia i pliki Emilki i znalazłam to... proszę przeczytajcie...
Nazywam się Emilia Brodzińska. Urodziłam się dnia 25 stycznia 1985 r. w Żurominie. Mieszkam z moimi rodzicami i małą siostrą w Bądzynie. Jestem osobą niepełnosprawną. Urodziłam się z Dziecięcym Porażeniem Mózgowym jako 6 miesięczny wcześniak. Niestety dotknęła mnie jedna z najcięższych postaci tej choroby. Właściwa diagnoza została postawiona gdy miałam 6 miesięcy. Lekarz neurolog rozpoznał to schorzenie po niewłaściwych odruchach neurologicznych. Obecnie samodzielnie nie siedzę. Mam głęboki niedowład kończyn górnych i dolnych. Poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Praktycznie całe moje ciało zostało dotknięte paraliżem. Jedyne ośrodki centralnego układu nerwowego wolne od ograniczeń to aparat mowy i mój umysł. Jest to jedna z niewielu rzeczy, która mnie wyróżnia od większości osób, dotkniętych tą chorobą. Często dzieci urodzone przedwcześnie są dotknięte rozmaitymi wadami wzroku. Również mnie nie udało się tego uniknąć z powodu zeza rozbieżnego. Poza tym mam silną spastyczność mięśni, co sprawia, że jestem całkowicie uzależniona od pomocy drugich osób 24 godziny na dobę. Przez pierwszy rok życia wykazywałam cechy nadpobudliwości, mało spałam i ciągle płakałam. Bywało tak, że kiedy mama próbowała mnie ułożyć do snu, sama padała ze zmęczenia i zasypiała.[...] Potrzebowałam dużo czasu, aby nauczyć się sygnalizować potrzeby fizjologiczne. Tym samym moja mama zwolniła się z pracy i bez reszty poświęciła się mnie. Wkrótce to oddanie zaczęło przynosić nadzwyczajne efekty. W wieku dwóch lat znałam wszystkie kolory, budowałam zdania, układałam całe wypowiedzi, używając zwrotów sprawiających trudności nawet zdrowym dzieciom w moim wieku. Nawet lekarze ze szpitala specjalistycznego w Dziekanowie nie wierzyli własnym oczom, kiedy przekonali się o mojej inteligencji. Twierdzili, że to, czego dokonała moja mama graniczy z cudem. Ich zdaniem takich efektów nie osiągnąłby chyba żaden wykwalifikowany terapeuta. Jak widać już wtedy byłam wyjątkowym dzieckiem. Najprawdopodobniej właśnie to poświęcenie mamy spowodowało, że od małego dziecka miałam ogromne problemy z zaaklimatyzowaniem się w innym miejscu niż dom i przebywaniem z innymi osobami, nawet z najbliższej rodziny. Liczyła się tylko MAMA. To była po prostu tragedia dla wszystkich.[...] W wieku 4 lat miałam być poddana operacji podcinania ścięgien. Niestety moje nastawienie nie pozwoliło na żadne leczenie. Byłam rehabilitowana przez wiele lat w żuromińskim szpitalu. Jednak nie było żadnych widocznych efektów więc zrezygnowaliśmy. Gdy miałam 5 lat uczyłam się czytać i pisać. Ze względu na swój paraliż kosztowało mnie to bardzo wiele wysiłku, a zarazem i ogromnego bólu. Byłam tak zmęczona, że rzucałam zeszytami i przyborami do pisania. Zanim w 1992 roku rozpoczęłam naukę w klasie I szkoły podstawowej biegle czytałam i pisałam. Wcześniej musiałam jednak przejść testy na inteligencję w poradni, mające na celu sprawdzenie czy kwalifikuję się do nauczania indywidualnego. Jak się jednak okazało, mój iloraz inteligencji wynosił 140 IQ. Gdy byłam w V klasie zaczęłam się buntować, gdyby nie pomoc mamy w lekcjach prawdopodobnie zawaliłabym szkołę. W VIII klasie miałam średnią 5,75 i była to najwyższa średnia w całej szkole. Mogę uznać to za swój sukces. W wieku 15-u lat zachorowałam na depresję i nie podjęłam dalszej nauki. Miałam jadłowstręt, niekontrolowane wybuchy płaczu, zaburzenia snu i stany lękowe. Postanowiłam, że przez rok odpocznę i podejmę leczenie. Gdy nabrałam chęci by powrócić do kontynuowania dalszej edukacji okazało się, że jest to niemożliwe ze względu na reformę szkolnictwa. [...] Pewnego dnia dowiedziałam się o Warsztatach Terapii Zajęciowej. Chciałam spróbować gdyż stwierdziłam, że nadszedł czas aby zacząć dorastać. Trafiłam tam do pracowni komputerowej. Początki mojej przygody z WTZ były dość dramatyczne. Kosztowało mnie to wiele wysiłku, wyrzeczeń a także bólu. Zaczęłam wyjeżdżać na tygodniowe wyjazdy (oczywiście bez rodziców). Otworzyłam się na ludzi.W tej chwili nie wyobrażam sobie życia bez WTZ oraz moich kolegów i koleżanek których wcześniej nie miałam. Moje życie zmieniło się o 180°. Co jeszcze przyniesie mi życie? fragment z dn. 25 września 2009 r.