Wiele razy czytałam że tylko leki i lekarze mi pomogą... nie chciałam się nigdy niczym faszerowac, bo po co.. kiedy już naprawdę było źle to brałam zwykle ziołowe tabletki, ale tego też się bałam, że nie będę umiała bez nich normalnie funkcjonować, trzymam ostatnią tabletkę w portfelu, na najczarniejsza z najczarniejszych godzin hah..
Lekarze? Do wielu pisałam, dzwoniłam, ale nigdy nie przychodziłam na wizyty, wstydziłam się strasznie...
Aż w końcu pod wpływem nerwów, stresu, lęku powiedziałam DOSYĆ! zwariujesz w końcu (czego bałam się najbardziej) albo rozchorujesz się (myśli o raku i zawale serca też na porządku dziennym, podobno prawie każdy znerwicowany tak ma)
Poszukalam najbliższego psychoterapeute, umówiłam się na JUŻ i poszłam.
Byłam z siebie dumna i wyszłam od niego jak nowo narodzona, a to była dopiero pierwsza wizyta ;)