Z jednej strony cieszę się z zakończenia szkoły. Oby jutrzejszy egzamin okazał się ostatnim jak to jest w planach. Marzy mi się nieco wolności , jakiejś sensownej nauki i przede wszystkim pracy z końmi - pojechałabym na jakiś rajdzik!!!!
Wstępne planujemy wycieczkę do opola w piątek- zobaczymy co z tego wyjdzie ;)
Z jednej strony wszystko gra, z drugiej strasznie pod górkę, same trudności, problemy i zwątpienia. Jestem w punkcie, kiedy waży sie całe moje dotychczasowe życie.
Na domiar złego piątek 13 był pierwszym pechowym piątkiem. Cały dzień same niemiłe sytuacje. Na domiar złego w nocy obudziłam się, gdy jakiś pies (chyba pies) wlukł mojego koguta pod płotem. Psy puszczone pogoniły mu kota, ale z kogutem kiepsko. Myślałam, że zaduszony, ale okazało się że nie. Walczymy teraz o niego- wiem, że to totalna głupota (zwłaszcza ze po podwórku chodzi 3 jego synów ) ale takiego koguta nie znajdę nigdzie.
Porcelanka też w końcu po trzech latach pożegnała się z życiem... To smutne, bo moja zwierzęca ekipa już niemal całkiem sie wykruszyła a ja jak głupia przeżywam każde niepowodzenie...