tysiące twarzy, setki miraży
Babciu, gdybyś żyła nie było by tak trudno. wiedziałabym co robić, Ty byś coś poradziła. więc czemu wyszło tak niesprawiedliwie? chce mi się krzyczeć, wyć i pić. nie krzyczę, bo boli mnie gardło. nie wyję, bo wszyscy już śpią. nie pije, bo szkoda mi kasy. wiem, czasem są złę dni. ale jak wytłumaczyć złe życie ? może to przejdzie, na pewno przejdzie, ale kiedyś jeszcze wróci. miało być świetnie, nie liczyłam na idealnie, nie wierze w to słowo, ale miało się udać. chój wielki i szelki. przecież jestem cholerną optymistką. nauczyłam się cieszyć chwilą tak? jestem grzeczna, nie robie złych rzeczy, przecież nawet nie imprezuje. czasem przeklinam, przechodzę na czerwonym świetle i jem za dużo czekolady, ale zmawiam pacierz wieczorem, nawet chodzę co niedziela do kościoła. więc czemu? wyczerpałam jakiś limit szczęścia? Babciu, Ty tam na górze masz już jakieś znajomości. teraz wszędzie trzeba mieć plecy żeby coś osiągnąć, więc może dało by radę coś załatwić ? nie chcę tu być. nienawidzę tej stagnacji, tutaj nic się nie zmienia, jakby każdy olewał upływ czasu i liczył, że dobrymi chęciami cokolwiek zdziała. może jestem po prostu ciotą. ale nie chcę spędzić tu życia, wychowując piątkę dzieci i użerając się z mężem z nieudanego małżeństwa. nie chcę wstawać rano z myślą, że ten dzień niczym nie różni się od poprzedniego. boję się tego. boję się, że będzie nudno, że zabije mnie rutyna i znienawidzę siebie za to, że wszystko mi nie wyszło. że usiądę w fotelu raz w tygodniu, czekając aż ziemniaki się ugotują i przejżę zdjęcia, jak to było być szalonym, jak to było mieć przyjaciół. nie wstyd mi, kazdy się czegoś boi. Babciu, nie powinnaś była chorować, nie powinnaś była umierać. jesteś mi potrzebna.
"Again, like I said, I went out to play the game of baseball because I love to play it. I did it right. I did it the right way. I worked hard doing it."