wrocek

lucky !

nic. tylko znowu świeci słońce i chociaż męczy mnie uczulenie i wszystko mnie swędzi, to kocham je. i chcę go więceeeeej. i chcę lepiej. i się staram. chcę i mam, chociaż jeszcze tego nie wiem. i doceniam. i dziękuję.
już nie będę sie skarżyć "babciu, urodziłam się gdzieś pomiędzy Gają a Uranosem, nie mam swojego miejsca, PO CO JESTEM?" nie. może jeszcze nie znam odpowiedzi, ale je poznam. może nie jestem najlepsza, ale jestem coraz lepsza. jakkolwiek głupkowato to brzmi... i chociaż ciągle zaliczam standardowe wtopy, przez które mam ochotę nie żyć, kończy się dzień, i noc, i wschodzi słońce, i mama odkrywa kołdre i żyję dalej. a smród wczorajszej porażki zmienia się w zapach potu kolejnej próby. jest tak jak chciałabym żeby było. mam swoją tożsamość. rezygnuję z Róży Żabczyńskiej, ona miała zbyt smutne życie. a schody zawsze się da jakoś pokonać. jeśli winda nie działa, zrobię sobie kondycję.
no tak, kiedyś skonczą się wakacje, nie będzie wiecznie słońca, ale mam wiarę. ;D

what ever you decide to do, make sure it makes you happy !