jestem przemęczona własnym uzależnieniem, przytłoczona ciężarem własnego ciała. czy nie widzisz, że cierpię? gdy rozpętało się piekło byliśmy już wolni od własnych objęć. a przecież mieliśmy być, tak po prostu zasypiać wtuleni w siebie. czy bawiłeś się dobrze, gdy zakochiwałam się w tobie coraz mocniej? czy bawiłeś się dobrze, gdy konając z głodu okazywałam ci swe oddanie? co czułeś, gdy spokojnie zasypiałam w twoich ramionach? nie wychodzę z domu, nie pracuję, bo nie potrafię się uśmiechać. myślę, że złamałeś mi serce. imperium mej niezależności upadło, nie potrafię już być sama. nie gaszę światła bojąc się mroku. boję się, że nie złapiesz mnie, gdy naga ześlizgnę się z łóżka, że nie uśpi mnie twoje ciepło.
gdy już nauczysz sie kochać, pokochasz i mnie? skomlę, jak zbity kundel, łkam zamiast mówić, lecz nie chcę od ciebie nic więcej, niż tego byś był. nie musimy się kochać, po prostu zaśnijmy dziś razem..
na pamiątkę mam płytę zarysowaną twym krzykiem...