Dawno nie pisałam, ale tyle się działo, że jakoś nie miałam czasu pisać. Teraz sobie siedzę sama w pokoju, siostry jeszcze śpią, tylko babcia coś się krząta po kuchni. O i przyniosła mi szarlotkę, ale nie obeszło by się bez gadania o modlitwie.... Ostatnio chyba jak już każdy wie zaczął się rok szkolny. U mnie to jest ostatni rok szkolny w liceum, w plastyku. Ostatni i najbardziej przerąbany rok. Będę musiała się uczyć jak nie wiem. Mam robić dyplom i jeszcze pisać maturę. To jest podwójnie przerypane. Jak by to była sama matura to może bym się aż tak bardzo nie denerwowała, ale ja mam jeszcze dyplom. Co mnie podkusiło żeby iść do takiej szkoły. Sama już nie wiem... A jeszcze muszę wybrać co chcę dalej robić, a ja nie mam bladego pojęcia... ehhh.... Przynajmniej mam jakoś w miarę logiczny plan lekcji w tym roku. Paz mam na 10, raz na 7.30, raz na 8.15 i dwa razy na 9. Kończę tak mniej więcej miedzy 14 a 16. Szkoda, że nam zrobili remont bufetu. Teraz tam śmierdzi i wygląda jak za czasów PRL-u... Nie będę wspominać o cenach jakie tam panują( nie ma nic tańszego niż 2 zł, a drożdżówka kosztuje 3zł ). Nie ma w tym sklepiku nic... Ani precli, ani batonów, ani jogurtów, ani tymbarków czy coli w puszce, nic. Robią tam wymyśle kanapeczki np. z bakłażanem, albo z bryndzą i kandyzowana cebula i rukolą. Kto normalny je takie kanapki.... Zrobili nam super klimatyzacje na 2 pietrze i wygląda to teraz jak pokład statku kosmicznego. Wmontowali wielkie srebrne rury przy suficie. :) A jeszcze wczoraj ściągłam sobie grę Slender.... Poryta gra;p Nom i to chyba to tyle jak na teraz... :)