Nienawidzę cię! Nienawidzę cię z całego serca, za to, co mi zrobiłeś! Nienawidzę cię tak bardzo, jak tylko potrafi bezgranicznie zakochana kobieta! Szaleję na wspomnienie twoich dłoni na jej dekolcie, jej rozchylonych wust i twojego miękkiego głosu, którym do mnie od tylu miesięcy przemawiasz!!! Nienawidę cię za to, że wyszedłeś z mieszkania. Nie umiem już ztobą żyć, nie uniem jeszcze bez ciebie... Wyszedłeś trzaskając drzwiami, a ja zostałam skulona na dywanie, niczym zmięta kartka papieru!!! Bez godniści, własnej woli, bez miłości mojej okrutnej, bez ciebie kochany mój, znienawidzony! Tysiące lat przeleżałam na podłodze we łzach, łzach, łzach i rozpaczy! I marzyłam o śmierci, modliłam się do niej, przywoływałam, chociaż nie pamiętam już, czy po mnie, czy po ciebie miała przyjść... Zapragnęłam odejść od ciebie! Tak! Postanowiłam, że tym razem odejdę! Zostawię cię, pognębię i zabiję swoim odejściem! Zapomnę... Ale wróciłeś całując, szepcząc, przyżekając, że tylko ja, że miłość jedyna, że szczęście, że beze mnie świat się zawali, skończy się radość! Tonęłam w twych objęciach taka mała, słaba... Kochając cię i nienawidząc zrozumiałam, że odejdę od ciebie! Poniżę i zdepczę!!! Zniszczę tę miłość naszą piekielną. To piekło w raju, raj w piekle i niszcząc je, ani razu się nie oglądnę, nie zapłaczę, nie pożałuję!!! Zrobię to... ale jeszcze nie teraz. Nie dziś. Nie.
ahhhh szkoda slow...
burdel w mej glowie jak w damskiej torebce