Wielka niechęć do każdej rzeczy, którą mam wykonać. Niechęć do oglądania ludzi na ulicach, do rozmowy z ludźmi, którzy wjebali nóż w plecy. Ludzie ci, gdy mnie potrzebowali prosili po stokroć o radę, szczególnie o pomoc, lecz gdy i ja jej potrzebuję, wszyscy uciekli. Wiele zachodu mnie niektóre rzeczy kosztowały, wyczerpanie psychiczne nie było mi obce, okrutna empatia. Trwała naiwność i wiara w ludzi, którzy okazali się Judaszami. Zaprawdę, mało obchodzą mnie teraz ich sprawy osobiste, co robią, co tworzą, a i podtrzymywanie rozmowy chociażby na gg przez takie osoby jest zbyteczne. Nie mam ochoty, nie mam dla nich czasu, nie poświęcę już czasu. Ważne, że jeszcze są i tacy, którzy nie zapominają o moim istnieniu.
Nowa szkoła, nowe otoczenie, nowe twarze, nowe czarne charaktery oraz 'gwiazdy metrażowe'. Nowe zadania, nowe zasady, nowe przywiązania. Strach w tym wypadku jest niewykluczony. Ostatnimi czasy moją głowę zaprzątają bardzo pesymistyczne i mało kolorowe myśli. Wszystko zlewa się w jedną, czarną bryłę i krąży po głowie. Nie daje spać w nocy, a niszczy za dnia. Czyli, powiedzmy krótko- depresja? Prawdopodobnie. Źle się dzieje, pierwszy raz od długiego czasu nie widzę pozytywnego horyzontu. Nie daję sobie rady. Nie potrafię, nie umiem, lecz bardzo chcę.
Zbyt wiele od siebie wymagam, wiele rzeczy pragnę, niestety nieosiągalnych. Zbyt wiele widzę, by było dobrze, by nawet było lepiej? Zbyt wiele słyszę, zbyt wiele sobie wyobrażam. Zazdroszczę, lecz jakże to niemądre, zbyt proste. Nie wierzę już w nic, co ze mną związane. Doprowadziło to mnie do złego nawyku, od którego uwolnić się nie mogę. Zbyt wiele złego się wydarzyło, bym myślała pozytywnie. Wiele rzeczy lata mi koło nosa, z wielu rzeczy rezygnuję, gdyż już od początku zakładam, że się nie uda. Nie umiem trwać w tym, co przynosi nowy dzień.
Czego mogę się spodziewać? Co będzie potem, a co dalej?
Jednak samoakceptacja jest trudniejsza niż mi się wydawało. I nie chodzi tutaj o wygląd, typu kolczyki, makijaż, ubiór. Nie, gdyż to problemu nie robi. Problem leży w środku. W moim trudnym i ciężkim charakterze, w tym co chcę zrobić, co chcę osiągnąć, czego pragnę, nawet kosztem zdrowia.
Gdy nic nie przynosi skutku, myślę, by położyć się spać i już nigdy więcej nie otworzyć oczu. Wtedy jednak nachodzi mnie myśl, że tak się nie stanie, bo nie chcę, gdyż mam dla Kogo żyć. Dla Niego i tylko dla Niego. I tylko Jego potrzebuję.
I bardzo przepraszam, za wszystko, co zrobiłam źle...
Sorrow...
;(((((((
Użytkownik necroxxxcore
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.