Kraby od zawsze wydawały mi się bardzo osobliwymi stworzeniami. Chodzą zwinnie i wybitnie "po swojemu". do tego przypominają nieco pająka i mają niesamowitą parę szczypiec. Polując, bezwzględnie i z niebywałą siłą kruszą skorupy nieszczęśników by zjeść porządny obiad. Jednak do tego wszystkego natura obdarzyła ich specyficznym wyrazem... "pyszczka". Oczy wydają się być jak prosząco-błagające guziczki - niczym te u Kota ze Shrecka, a zdziwiona mina jakby nieco wymieszana ze szczyptą zaskoczenia.
A ten wygląda jakby chciał powiedzieć "Oj... przepraszam, to nie ja go zjadłem. Ja... tu... tak tylko... hmm wiecie... przypadkiem, przechodziłem jeno. Już już, uciekam..." po czym z lekkością baletnicy na cieniutkich nóżkach ukieka po wilgotnym piasku za stertę obłych, rozgrzanych kamieni.