Czas leci nieubłaganie. Niedawno posępny listopad straszył szarością, a dziś już czerwiec masy rozleniwia. Jeszcze niedawno niesfornie biegałem wokół domu, śmigałem na czerwonym rowerku i bawiłem się w architekta w piaskownicy. Długie, nocne zabawy z kolegami, rajdy rowerowe i bazy na drzewach. Niby tak nieodległe czasy, raptem dekada, a czuje jakby była to wieczność. W perspektywie mojego bądź co bądź krótkiego , ale niezwykle burzliwego życia jest to jednak dość odległy czas. Parę lat? Ale jak się przez nie człowiek zmienił. Podobno wydoroślał, choć tak naprawdę nadal jest dzieckiem, które bardzo łatwo można skrzywdzić. Podobno zmądrzał ale jednak nadal popełnia banalne i niedorzeczne błędy. Podobno stał się zimny, chłodny i bez uczuć nie prawda. Zaryzykuję stwierdzenie, że stał się nawet nadto uczuciowy. Każdy sprawiony zawód, każde nadwyrężenie zaufania, każde kłamstwo pozostawiają nieodwracalne rysy. Rysy, które są tak głębokie, ze można się w nich zatracić. A to już jest tragedia. Ludzka, personalna tragedia. Minęło kilka lat przewinęła się masa ludzi, którzy napsuli i nabudowali w życiu. Z perspektywy czasu dopiero widać, kim byli ludzi, którzy byli wokół ciebie a kim są teraz....