Ponownie dawno mnie tu nie było. Praca, praca, dużo pracy. W końcu jednak nieuchronnie zbliża się finish. Jestem w pełni zadowolona ze swoich wyników. Mam plany, ściśle sprecyzowane, mam też plany awaryjne, bedzie dobrze. Najważniejsze by uparie dążyć do swego celu.
Nieuchronnie zbliża się także pyrkon. Spotkanie z przyjaciółmi niesamowicie mnie cieszy. Mimo że nie jestem gotowa na ten wyjazd, nie mam co na siebie założyć, prawdopodobnie będzie mi dopisywać złe samopoczucie, to i tak cieszę się. W końcu to pierwszy, tak długi, czas wspólnie spędzony z nimi. Powiedziałam sobie, że będę się starać.
Zrozumiałam w końcu, że upatrywałam się priorytetow w osobach, które były mi obce, dla których byłam tylko słabą opcją. Zaniedbywałam natomiast osoby, ktore żywią do mnie prawdziwe uczucia i starają się to rozwijać. Tyle im zawdzięczam. Mimo że traktowałam ich bardzo niedbale, nie poddali się, starali, wspierali. Ci zaś, ktorych traktowałam jak najszlachetniejsze kwiecie, zupełnie odwrócili się, zwiędli w moich dłoniach, zmienili formę, ktorą wpasowali się w dłonie innych, przecież lepszych ludzi. Każdy popełnia błędy. W życiu natomiast trzeba być suką bo inaczej dostaje się mocno po dupie. Mi to wychodzi całkiem dobrze. Nie chcę tęsknić, załować, wspominać. Moją mocną stroną jest obojętność na pewne zachowania. Moją zaletą jest zapominanie rzeczy i ludzi, których chce zapomnieć. Ach, uwielbiam to w sobie.
Niedługo chyba dopadnie mnie całkowita zniczulica społeczna, ale moim zamiarem jest odizolowanie od siebie obcych ludzi, żeby to łagodnie powiedzieć i nie nazwać ogołu zakłamanym, bo nie każdy taki jest.
Ostatnio niesamowicie pociągają mnie rockowe kawałki z elemantami tradycyjnej japońskiej muzyki, wygrywane na równie tradycyjnych instrumentach. Podzielę się tutaj jednym z nich. https://www.youtube.com/watch?v=K_xTet06SUo
Zapraszam też na mojego aska, ktory wrócił do łask, można się tam spodziewać w najbliższym czasie zdjęć i relacji z konwentu.
A tymczasem idę pograć. A co, trzeba się odprężyć. Żegnam.